Serce bije mocniej
Czas mi ucieka
Drżące dłonie dotykają skórę
To staje się coraz trudniejsze
I sprawia, że łzy spływają po mojej twarzy”
- One Direction - "Moments"
W środę Marco postanowił zabrać mnie do kina na najnowszy film o zagadkowym tytule „Zbuntowana”. Repertuar okazał się stuprocentowo trafiony, ale nie dla Marco. Mężczyznę najprawdopodobniej nudziły umiejętności kaskaderskie głównej bohaterki i miłość, którą żywiła do przystojnego chłopaka. „Zasnąłeś ! ” - wygarnęłam mu, śmiejąc się. Były plusy tej sytuacji, ponieważ przy tych nudniejszych fragmentach, mogłam popatrzeć na niego. Pierwszy raz podziwiałam spokój na jego twarzy, kiedy śpi. Wtedy jest, jak dziecko - całkiem bezbronny. Ostatnim razem, kiedy dzieliliśmy łóżko, byłam zbyt zestresowana tym, że leży obok, by na niego patrzeć.
We czwartek i w piątek była cudowna pogoda, ale Marco miał treningi, dlatego siedziałam w domu. Gdy się nudziłam, czytałam książki z biblioteki, którą znalazłam na końcu korytarza lub sprzątałam, chcąc się jakoś odwdzięczyć za to, co dla mnie robi. Teraz, w świecie pełnym znieczulicy, trudno jest znaleźć osobę, która poda rękę choremu/ułomnemu/bezdomnemu. Nie obchodzi ich los tych ludzi, więc przechodzą obok, z wysoko uniesioną brodą, udając, że wcale tego nie zauważają. Zaś kiedy byłam zmęczona, kładłam się na łóżku i wpatrywałam w sufit, myśląc o przyjaciołach, których zostawiłam w Polsce. Z pewnością się martwili, a ja wstydziłam się poprosić Marco, by pożyczył mi swojego telefonu. „Duma i uprzedzenie ? - spytał, podnosząc książkę ze stolika. -Co za shit. - skwitował, upadając na kanapę.
W sobotę Tajemniczy miał mecz. Miałam wielką ochotę iść, ale Marco stwierdził, że nie dam sobie rady z gipsem na stadionie. „Tam są schody, Lily. To nie wypali.-argumentował”. Przystanęłam na to i obejrzałam grę w telewizji, zajadając się słonym popcornem. Wystarczyło zaledwie kilka dni, abym dzięki posiłkom Marco, odrobinę przytyła. Nie byłam już blada,a moje biodra nieco zaokrągliły się, przez co wyglądałam bardziej jak kobieta, stan moich włosów również uległ poprawie, ponieważ nabrały blasku. Kiedy mecz zakończył się zwycięstwem drużyny Marco, byłam równie dumna, jak on z siebie, przytulając klubowych kolegów. W domu również mu pogratulowałam i zrobiłam coś, czego bym się po sobie nie spodziewała, szczególnie po swojej przeszłość, a dokładniej mówiąc pocałowałam go w policzek. Rumieniec wpełzł na moje policzki, ale Marco zdawał się tym zbytnio nie przejmować, jakby był do tego przyzwyczajony. Kiedy jednak zauważył moje zakłopotanie, z torby wyjął płytę DVD oraz opakowanie lodów truskawkowych i zapytał: „Maraton filmowy i słodkie kalorie na pozbycie się adrenaliny ?”. Uśmiechnęłam się szeroko i zajęłam miejsce na wygodnej sofie.
W niedziele wstałam dość wcześnie, w przeciwieństwie do Marco. Usprawiedliwiałam go wczorajszym meczem, który okazał się nie lada wysiłkiem. Nie chciałam leżeć bezczynnie, dlatego udało mi się zrobić nam śniadanie, które zostało nagrodzone zaskoczeniem, a następnie głośnym zachwyceniem, kiedy szłam brać prysznic. „To jest pyszne !”. Byłam z siebie zadowolona i to przyczyniło się do mojego dobrego nastroju później. Krótko mówiąc wybraliśmy się do największej galerii handlowej w Berlinie. Udało mi się tam przekonać Marco, że za wybrane czarne rurki i pasującą do nich koszulkę, zapłacę sama. Nie mogłam pozwolić, abym była mu aż tyle winna. „Wiesz, że siostra powinna słuchać starszego brata? - spytał, a w jego głosie poczułam urażenie. Zaśmiałam się tylko perliście, ponieważ weszliśmy do kolejnego sklepu. ” Ten dzień nie był łatwy. Trudno było mi się poruszać na wózku, kiedy wokół tyle osób, pochłoniętych szałem zakupowym. Koniec końców okazało się, że Marco kupił trzy razy więcej niż ja, a w domu zrobił mi dość profesjonalny pokaz mody. Byłam pod wrażeniem, że mężczyzna może mieć tak dobre wyczucie stylu.
W poniedziałek Marco zniknął na cały dzień. Powodem tego był obiad z rodziną i kilka spraw które musiał załatwić. „Wynagrodzę ci to!"- tyle obiecał, znikając za drzwiami. Nie było mi przykro, a już na pewno nie żałowałam, że nie mogę dziś z nim być. Mama Marco nie lubi mnie, a wizyta u niej spowodowałaby tylko niepotrzebną kłótnię. Ostatnio zupełnie wyprowadziła mnie z równowagi.
We wtorek Marco miał kolejny trening, a ja kolejny raz zostałam uziemiona w domu. Chciałam wtedy przymierzyć mój nowy strój, ale szybko straciłam na to ochotę, gdy w garderobie znalazłam dużą ilość damskich ubrań. Głupie uczucie zazdrości znów się pojawiło i nie zniknęło nawet gdy Marco wytłumaczył mi to. „należą do moich sióstr. Często tutaj nocują, a w domu nie ma już miejsca na ich szmaty”. Uwierzyłam i wtedy po raz pierwszy się przytuliliśmy. Było to tak samo przyjemne, jak pocałunek w policzek, ale mniej onieśmielające.
Zdecydowanie ten tydzień należał do najlepszych w całym moim życiu.
***
-Myślę, że powinno być już w porządku. - oznajmił pan doktor, kończąc oględziny mojej nogi. Razem z Marco posłaliśmy sobie szeroki uśmiech.
-To wspaniale.
-Ale musisz jeszcze uważać. - ostrzegł mnie, widząc złowieszczy uśmiech na wargach blondyna.
-Dobrze. - mruknęłam, zagryzając wargę.
Kiedy kilka minut temu pielęgniarka zdjęła mi gips, byłam wniebowzięta. Lubiłam opiekuńczość jaką darzył mnie Marco, ale cement na mojej nodze był już nie do zniesienia.
Odpychając się od kozetki, stanęłam prosto na białej podłodze. Uśmiechnęłam się, pierwszy raz nie czując bólu.
-Dasz radę ? - blondyn nachylił się w moją stronę i objął ramieniem.
-Tak. - pokiwałam głową, patrząc na kolano. Po ranie został już tylko mały strupek.
-Dziękujemy i do widzenia ! - pożegnał się Tajemniczy, wyprowadzając nas z gabinetu.
-Do zobaczenia, Marco.
Teraz chodzenie nie sprawiało mi problemu. Moje stopy rytmicznie odbijały się od podłoża, dopóki nie dotarliśmy do samochodu. Zapięłam pasy, a Marco wsunął się na swoje siedzenie. Był ubrany w musztardowe rurki i koszulę w kratę. Włosy miał postawione lekko na żel, a zegarek na chudym nadgarstku rzucał się w oczy.
-Pięknie wyglądasz. Znaczy wcześniej też, ale gips nie był uroczy.
-Dziękuję.
Czując ciepło na policzkach, odwróciłam się w stronę szyby. Słońce już prawie zachodziło.
-Mam dla ciebie niespodziankę. - oznajmił.
-Jaką ?
-Jeśli powiem to nie będzie niespodzianki.
-Proszę.
-Nie.
-Sknera. - wystawiłam mu język i otworzyłam małe lusterko, które udało mi się chwycić w galerii. Patrząc w szklany prostokąt, oceniałam swój wygląd.
Jeszcze przed lekarzem Marco zabrał mnie do gabinetu kosmetycznego. Tam miłe panie zrobiły mi ładny, skromy makijaż i doprowadziły do porządku zaniedbane paznokcie.
-Okej. - wypuścił powietrze ze zrezygnowaniem. Popatrzyłam na niego wyczekująco, stwierdzając, że nie onieśmiela mnie tak, jak wcześniej. Stał się naprawdę fajnym przyjacielem i miałam ochotę płakać, kiedy moja podświadomość przypominała mi, że to własnie ten moment, kiedy muszę zacząć być samodzielna. -Jedziemy do klubu. Poznasz mojego najlepszego przyjaciela. Nie z drużyny.
-Ale ... Ja ... - zająknęłam się zawstydzona.
-Nigdy nie byłaś na dyskotece ?
Pokręciłam głową, starając się nie patrzeć prosto w jego oczy.
-Miło mi że zaprowadzę cię tam.
Uśmiechnęliśmy się.
-Brat musi wiedzieć co robi siostra.
Zaśmiałam się i odchyliłam głowę do tyłu.
-Niedługo się wyprowadzę.
-Nie mówmy o tym na razie.
***
Muzykę, dochodzącą z klubu, słychać było już na zewnątrz. Nie byłam przyzwyczajona do tak wysokich dźwięków, ale nie chciałam narzekać, aby nie sprawić przykrości Marco.
Do środka wyprowadził mnie, trzymając dłoń na moich plecach, abym się nie zgubiła. Widząc obściskujące się pary na parkiecie, które niemalże chciały zjeść siebie nawzajem i czując w powietrzu odór alkoholu zmieszany z potem, zrobiło mi się niedobrze.
-Co chcesz do picia ? - zapytał, schylając się do mojego ucha, abym dobrze go usłyszała.
-Sok pomarańczowy. - musiałam krzyczeć, a blondyn posłał mi tajemniczy uśmiech, a potem przywołał barmana.
-Sex on the bitch. - młody chłopak kiwnął głową i zabrał pieniądze z blatu, które zostawił tam Marco. Może nie chodziłam na dyskoteki, ale o takich nazwach drinków słyszałam od osób, które uczęszczały na takie zabawy.
-Nie piję alkoholu. - zaprotestowałam.
-Spróbujesz. - puścił mi oko. Nie chciałam się sprzeciwiać, dlatego milczałam, gdy odbierał wysoką szklankę z kolorowym napojem, a następnie prowadził pomiędzy ludźmi, ani na chwilę nie puszczając mojej ręki.
Przy okrągłym stoliku w jednej z trzech loży siedział brunet, a na jego kolanach wysoka blondyna z mocnym makijażem. Obejmowała długimi palcami jego karki i składała krótkie muśnięcia na jego szyi i szczęce. Zazdrościłam jej tej odwagi.
-To jest właśnie Marcel. - powiedział Marco. Jego przyjaciel ożywił się na dźwięk jego głosu, zrzucił piękność ze swoich kolan i podszedł do nas.
-Witaj. - zwrócił się do mnie po tym, jak przytulił Marco po przyjacielsku.
-To jest właśnie Lily. - przedstawił mnie blondyn. Marcel uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę.
Poczułam ciarki na całym ciele, a w głowie lekko mi zawirowało.
-Hej. - szepnęłam, ale nie uścisnęłam jego dłoni. Zamiast tego wtuliłam się w bok Marco. Był tym gestem równie zaskoczony, jak Marcel, który doskonale zamaskował swoje zmieszanie, zapraszając nas do stolika.
Dziewczyna, z którą siedział, okazała się zwykłą panią lekkich obyczajów, która czekała tylko na to by usidlić bogatego faceta i do końca życia leżeć i pachnieć. Nie lubiłam takich ludzi, a tym byłam jeszcze bardziej sprzeczna. Aktualnie sama byłam na utrzymaniu Marco, ale chociaż byłam nim zauroczona, nie oczekiwałam niczego więcej. Miał swoje życie, które było ustabilizowane i nie mogłam tego niszczyć.
Po godzinie okazało się, że z nikim w tym gronie nie miałam wspólnych tematów. Nie potrafiłam powiedzieć, która firma produkuje najlepsze lakiery do paznokci, a w piłce kompletnie się nie orientowałam.
W ciszy sączyłam swojego drinka. Dopiłam go do połowy i wtedy stwierdziłam, że mam dość. Wódka paliła mnie w przełyk, a słodkie soki, powodowały odruch wymiotny.
Kiedy odsunęłam go od siebie, blond włosa piękność posłała mi arogancki uśmiech, a następnie skupiła się na Marcelu, któremu nie przeszkadzały pieszczoty, kiedy w tym samym czasie rozmawiał z kumplem.
Zdecydowanie nie pasuję do tego świata.
***
Mój nastrój polepszył się, kiedy Marco stwierdził, że na nas już pora. Nie był to najlepszy wypad, jakiego mogłam doświadczyć w towarzystwie Marco. Piękna blondyna była zbyt pewna siebie, Marcel traktował mnie z rezerwą, jak „siostrze” przyjaciela przystało, a Marco był pogrążony z nim w rozmowie, a ja miałam dość małą wiedzę, by się do niej dołączyć.
W samochodzie odzywaliśmy się do siebie dość lakonicznie. On pytał, ja odpowiadałam lub kiwałam głową. Z każdym zakrętem czułam, jak mój żołądek kurczy się, a w głowie lekko mi faluje. Nie byłam pijana, ale i nie przyzwyczajona do alkoholu. Pewnie gdyby nie blondyn, nigdy nie odważyłabym się go spróbować. Wiedziałam, że to niby zwykły napój, a tworzy z twojego życia więzienie.
Kiedy dojechaliśmy do domu, czułam się odrobinę lepiej, ale i to uczucie przewyższała ulga. Ponownie mogłam przypomnieć, jak to jest być ubezwłasnowolnionym przez gips, ponieważ Marco użyczył mi swoje ramię, bym mogła dojść do domu, widząc, jak bardzo plączą mi się nogi. Wszystko byłoby dobrze,gdyby nie pozostawiona kurtka na podłodze, której żadne z nas nie zauważyło.
Obróciliśmy jednak tą sytuację w żart i głośno się śmiejąc, upadliśmy na kanapę. Mój mózg nie zauważył, że przygniata mnie ciężkie, ciepłe ciało blondyna i nie pozwolił na kolejny napad paniki.
-Mogłeś nas zabić ! - krzyknęłam roześmiana.
-Wcale nie ! - bronił się. - Jesteś dziewczyną, a one umieją sprzątać.
-Mężczyźni też mogą to robić, a nie tylko kapcie, piwko i meczyk. -odcięłam się odrobinę za ostro, przypominając postawę ojca, ale Marco zdawał się tego nie zauważyć.
-Cóż za feministyczne podejście. - za to uśmiechnął się szeroko. Na ten widok coś w moim brzuchu obudziło się.
-Jeśli to ma zadziałać na mojego brata, aby sprzątał.
Rumieniec wpłynął na moje policzki i sama nie wiedziałam, dlaczego.
-Jesteś za razem fajną i najgorszą siostrą na świecie.
Zaśmiał się, a jego pierś zawibrowała, co poczuły moje dłonie, ułożone na niej. Uśmiechnęłam się na ten komplement, skanując jego śliczną twarz. Był tak cudownie piękny.
-A ty najbardziej opiekuńczym bratem na świecie. -przyznałam, a sam mój ton wskazywał na to, jak bardzo jestem mu wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobił.
-Miło. - kolejny raz uśmiechnął się, a brzuch załaskotał mnie.
-Mogę czegoś spróbować ? - spytałam nieśmiało, kiedy wpadłam na okropny pomysł. Bałam się, jak cholera, ale tylko to mogło dać mi dowód, czy pokonałam złe duchy w mojej głowie.
-Co tylko chcesz, siostro.
-Pocałuj mnie.
Marco lekko zbladł.
-Lily ...
Był zdezorientowany.
-Zrób to, proszę. - zakwiliłam zawstydzona. Zainicjonowałabym to sama gdybym tylko umiała.
-Ja nie wiem ... - nie dokończył,bo objęłam go za kark i przyciągnęłam do swojej twarzy.
-Tylko to, zanim będę musiała odejść. - wyszeptałam z żałością, czując jego ciepły oddech, zanim nie połączył się on z moim. Nasze wargi stykające się, nasze usta pracujące w wolnym tempie i nasza przyjemność. Czułam się, jak w niebie.
Kiedy pocałunek stał się bardziej namiętny, poczułam, jak zaczyna brakować mi powietrza, a oczy zachodzą mgłą. Kolejny atak.
Marco widząc moją dziwną postawę, odsunął się nieznacznie.
-Lily, co się dzieje ? - pytał zaniepokojony, lecz ja nie zdołałam mu odpowiedzieć. Niespokojnie wierzgałam nogami, a po policzkach spływały mi łzy. W końcu zdecydował się mnie unieruchomić i mocno przytulił do siebie.
-Już dobrze. - szeptał uspokajająco, co podziałało. Po kilku chwilach powróciłam do rzeczywistości i unormować swój oddech.
-Tata ... On mnie molestował. To przez niego.
Czułam, jak nieruchomieje, ale wiedziałam, że muszę mu to wyjaśnić.
-Za każdym razem ... - głos mi się łamał.
-Tu cię nie znajdzie.
Pocałował mnie w głowę, nadal tuląc, jak małą dziewczynkę.
Zdecydowanie nie pasuję do jego świata, ale zdecydowanie jestem w nim zakochana.