czwartek, 2 lipca 2015

BLOG MIESIĄCA !

Witam Wszystkich !

Z tej story poprzednia autorka -Alex.

Przychodzę dziś z prośbą. Czy moglibyście zagłosować na bloga, którego aktualnie prowadzę "You are my poison, Justin" ? Wiem, że to jest całkiem inna tematyka i w ogóle ... ale byłabym bardzo wdzięczna.

Głosować można tutaj: http://sonda.hanzo.pl/sondy,247701,8hSc.html

Link do bloga: youaremypoison-jbff.blogspot.com 

Będzie miło również gdy ktoś z Was zajrzy ;)
Z góry dziękuję i pozdrawiam :*
Wasza, Alex


niedziela, 7 czerwca 2015

{09} "Lily ty jesteś dla mnie ważniejsza niż siostra"

Ona jest chłodniejsza niż lód

Ulotniejsza niż wiatr 
Gorętsza niż ogień

To jest ta noc
Ja płonę
- Eric Saade - "Hotter than fire"

Perspektywa Marco

Kiedy pocałowałem Lily coś nie tknęło, jej usta smakowały świeżymi brzoskwiniami. Na początku całowała bardzo nieśmiało, lecz po chwili nasze pocałunki stały się coraz namiętne. W pewnym momencie zorientowałem się, że Lily dziwnie zaczyna się zachowywać. Zapytałem co się stało. Bardzo się o nią bałem bo nie ukrywam, że z każdym dniem ta niezwykła dziewczyna stawała się dla mnie coraz ważniejsza. Musiałem to sam przed sobą przyznać, chociaż mama podczas mojej ostatniej wizyty w domu odradzała mi znajomość z Lily. Mówiła, że dziewczyna chce mnie tylko wykorzystać. Rozumiałem, że się o mnie martwi, ale postanowiłem kierować się głosem serca najwyżej znów się przejdę na tym, ale jak to mówią "No risk, no fun" poza tym miałem pewne przeczucie, że ta dziewczyna może wprowadzić zmiany w moim życiu. Kiedy lekko ją unieruchomiłem próbowałem ją uspokoić. Wtedy ta powiedziała:
- Tata… on mnie molestował. To przez niego.- byłem w szoku. Tak młoda dziewczyna, a tak skrzywdzona przez los jak ktokolwiek mógł jej zrobić coś takiego i to w dodatku jej ojciec, człowiek który powinien zapewniać jej ciepło i bezpieczeństwo. Zapewniłem ją, że ten drań jej tu nie znajdzie. Pocałowałem ją w głowę jak małą dziewczynkę po czym przytuliłem do swojej klatki piersiowej. Gładziłem powoli jej błyszczące włosy. Po jakimś czasie zorientowałem się, że dziewczyna zasnęła. Wziąłem ją delikatnie na ręce i zaniosłem do swojej sypialni, a sam postanowiłem spać w jej pokoju. Wziąłem prysznic i w krótkich spodenkach położyłem się do spania. W środku nocy usłyszałem krzyk z mojej sypialni:
- Marco pomórz mi!!!!- nie zastanawiając się zerwałem się z łóżka i pobiegłem do pokoju w którym spała dziewczyna. Kiedy wszedłem do pokoju dziewczyna leżała skulona na łóżku, była zlana potem i bardzo płakała. Klęknąłem przy jej twarzy jak najbliżej się dało i lekko zacząłem gładzić jej rozpalony czerwony policzek. Dziewczyna momentalnie otworzyła szeroko oczy i spojrzała na mnie, jedyne ci w nich widziałem to ból, rozpacz i strach. Kiedy jej oddech nieco się unormował powiedziałem do niej:
- Już cichutko jestem tutaj. Co ci się śniło?-
- On mnie znalazł, chciał zabrać ze sobą, a ty byłeś wtedy na treningu.- jej łzy leciały z jej oczy niczym wodospady. Ostrożnie usiadłem na łóżku obok niej, a ona od razu położyła głowę na moich kolanach. Zacząłem bawić się jej włosami i zacząłem nucić jakąś melodię. Ona po chwili usiadła obok mnie i przytuliła się do mojego boku. Między naszymi ciałami nie było choćby centymetra przerwy. Nawet nie wiem kiedy zasnęliśmy razem przytuleni do siebie. Kiedy obudziłem się rano poczułem na mojej klatce piersiowej jakiś ciężar. Otworzyłem oczy i zobaczyłem Lily uśmiechającą się przez sen. Jej głowa spoczywała na moim torsie a włosy były rozwiane w artystycznym nieładzie na całym moim brzuchu. Chciałem zejść na dół do kuchni i zrobić Lily śniadanie, ale nie chciałem jej obudzić, niestety nie udało mi się to kiedy tylko się ruszyłem Lily obudziła się spojrzała na mnie i na jej twarzy momentalnie pojawił się rumieniec. Spuściła głowę i patrzyła się na swoje stopy, pomyślałem, że znów czuła się skrępowana. Dla rozluźnienia atmosfery powiedziałem:
- Jak się spało siostrzyczko?-
- Dobrze robisz za poduszkę.- i na jej policzkach rumieniec powiększył się. Zaśmiałem się i powiedziałem:
- Co sobie siostrzyczka życzy na śniadanko?-
- Kanapki z sałatą i pomidorem.-
- Kucharz Marco już pędzi.- po krótkim prysznicu udałem się do kuchni zrobić dla nas kanapki oraz sok pomarańczowy. Rozstawiłem wszystko na stole w jadalni i czekałem na Lily. Po ok. 10 min. Lily pojawiła się w jadalni usiadła naprzeciwko mnie i razem życzyliśmy sobie smacznego. Zapytałem Lily:
- Co chciałabyś dzisiaj robić?-
- Nie wiem, a ty co dzisiaj robisz?-
- Dzisiaj jak zapewne wiesz jest sobota. Obecnie mamy godzinę 8:30 o 10:15 mam trening. Potem o 15:30 mam mecz a FC Koeln, właśnie może pójdziesz ze mną na trening i na mecz, poznasz chłopaków co ty na to?-
- Nie wiem Marco nie pasuję tam.-
- Jesteś moją siostrą, proszę chodź ze mną.-
- Siostra nie całuje tak brata.-
- Lily czasami za dużo mówisz.- pochyliłem się nad stołem, położyłem rękę na jej karku i pocałowałem ją. Dziewczyna oddawała pocałunki kiedy zabrakło nam powietrza postanowiłem, że w końcu powiem jej co czuję:
- Lily ty jesteś dla mnie ważniejsza niż siostra. Kiedy będę miał świadomość, że siedzisz na trybunach będzie to dla mnie większa motywacja. Proszę.-
- No dobrze.- na moich ustach pojawił się wielki banan. Pobiegłem do swojej garderoby i z szafy wyciągnąłem koszulkę meczową z moim nazwiskiem. Udałem się do kuchni i powiedziałem do Lily:
- Mogłabyś założyć to na mecz?-
- Marco ale…-
- Chcę aby ludzie wiedzieli dla kogo siedzisz na trybunach.-
- Ale ja się boję, Marco.-
- Lily ja cię nie skrzywdzę przysięgam tylko daj mi szansę.-
- No, no dobrze.- przytuliłem ją i lekko podniosłem o czym zacząłem nią kręcić. Po jakimś czasie zbieraliśmy się już na trening. Czułem, że dzisiejszy dzień będzie bardzo dobry wyjątkowy wręcz. Kiedy taka dziewczyna jak Lily zagościła na dłużej zarówno w moim domu, jak i sercu i głowie.


sobota, 9 maja 2015

{08} "Brat musi wiedzieć co robi siostra"

Serce bije mocniej 
Czas mi ucieka
Drżące dłonie dotykają skórę
To staje się coraz trudniejsze 
I sprawia, że łzy spływają po mojej twarzy”
- One Direction - "Moments"
W środę Marco postanowił zabrać mnie do kina na najnowszy film o zagadkowym tytule „Zbuntowana”. Repertuar okazał się stuprocentowo trafiony, ale nie dla Marco. Mężczyznę najprawdopodobniej nudziły umiejętności kaskaderskie głównej bohaterki i miłość, którą żywiła do przystojnego chłopaka. „Zasnąłeś ! ” - wygarnęłam mu, śmiejąc się. Były plusy tej sytuacji, ponieważ przy tych nudniejszych fragmentach, mogłam popatrzeć na niego. Pierwszy raz podziwiałam spokój na jego twarzy, kiedy śpi. Wtedy jest, jak dziecko - całkiem bezbronny. Ostatnim razem, kiedy dzieliliśmy łóżko, byłam zbyt zestresowana tym, że leży obok, by na niego patrzeć. 
We czwartek i w piątek była cudowna pogoda, ale Marco miał treningi, dlatego siedziałam w domu. Gdy się nudziłam, czytałam książki z biblioteki, którą znalazłam na końcu korytarza lub sprzątałam, chcąc się jakoś odwdzięczyć za to, co dla mnie robi. Teraz, w świecie pełnym znieczulicy, trudno jest znaleźć osobę, która poda rękę choremu/ułomnemu/bezdomnemu. Nie obchodzi ich los tych ludzi, więc przechodzą obok, z wysoko uniesioną brodą, udając, że wcale tego nie zauważają. Zaś kiedy byłam zmęczona, kładłam się na łóżku i wpatrywałam w sufit, myśląc o przyjaciołach, których zostawiłam w Polsce. Z pewnością się martwili, a ja wstydziłam się poprosić Marco, by pożyczył mi swojego telefonu. „Duma i uprzedzenie ? - spytał, podnosząc książkę ze stolika. -Co za shit. - skwitował, upadając na kanapę. 
W sobotę Tajemniczy miał mecz. Miałam wielką ochotę iść, ale Marco stwierdził, że nie dam sobie rady z gipsem na stadionie. „Tam są schody, Lily. To nie wypali.-argumentował”. Przystanęłam na to i obejrzałam grę w telewizji, zajadając się słonym popcornem. Wystarczyło zaledwie kilka dni, abym dzięki posiłkom Marco, odrobinę przytyła. Nie byłam już blada,a moje biodra nieco zaokrągliły się, przez co wyglądałam bardziej jak kobieta, stan moich włosów również uległ poprawie, ponieważ nabrały blasku. Kiedy mecz zakończył się zwycięstwem drużyny Marco, byłam równie dumna, jak on z siebie, przytulając klubowych kolegów. W domu również mu pogratulowałam i zrobiłam coś, czego bym się po sobie nie spodziewała, szczególnie po swojej przeszłość, a dokładniej mówiąc pocałowałam go w policzek. Rumieniec wpełzł na moje policzki, ale Marco zdawał się tym zbytnio nie przejmować, jakby był do tego przyzwyczajony. Kiedy jednak zauważył moje zakłopotanie, z torby wyjął płytę DVD oraz opakowanie lodów truskawkowych i zapytał: „Maraton filmowy i słodkie kalorie na pozbycie się adrenaliny ?”. Uśmiechnęłam się szeroko i zajęłam miejsce na wygodnej sofie. 
W niedziele wstałam dość wcześnie, w przeciwieństwie do Marco. Usprawiedliwiałam go wczorajszym meczem, który okazał się nie lada wysiłkiem. Nie chciałam leżeć bezczynnie, dlatego udało mi się zrobić nam śniadanie, które zostało nagrodzone zaskoczeniem, a następnie głośnym zachwyceniem, kiedy szłam brać prysznic. „To jest pyszne !”. Byłam z siebie zadowolona i to przyczyniło się do mojego dobrego nastroju później. Krótko mówiąc wybraliśmy się do największej galerii handlowej w Berlinie. Udało mi się tam przekonać Marco, że za wybrane czarne rurki i pasującą do nich koszulkę, zapłacę sama. Nie mogłam pozwolić, abym była mu aż tyle winna. „Wiesz, że siostra powinna słuchać starszego brata? - spytał, a w jego głosie poczułam urażenie. Zaśmiałam się tylko perliście, ponieważ weszliśmy do kolejnego sklepu. ” Ten dzień nie był łatwy. Trudno było mi się poruszać na wózku, kiedy wokół tyle osób, pochłoniętych szałem zakupowym. Koniec końców okazało się, że Marco kupił trzy razy więcej niż ja, a w domu zrobił mi dość profesjonalny pokaz mody. Byłam pod wrażeniem, że mężczyzna może mieć tak dobre wyczucie stylu. 
W poniedziałek Marco zniknął na cały dzień. Powodem tego był obiad z rodziną i kilka spraw które musiał załatwić. „Wynagrodzę ci to!"- tyle obiecał, znikając za drzwiami. Nie było mi przykro, a już na pewno nie żałowałam, że nie mogę dziś z nim być. Mama Marco nie lubi mnie, a wizyta u niej spowodowałaby tylko niepotrzebną kłótnię. Ostatnio zupełnie wyprowadziła mnie z równowagi. 
We wtorek Marco miał kolejny trening, a ja kolejny raz zostałam uziemiona w domu. Chciałam wtedy przymierzyć mój nowy strój, ale szybko straciłam na to ochotę, gdy w garderobie znalazłam dużą ilość damskich ubrań. Głupie uczucie zazdrości znów się pojawiło i nie zniknęło nawet gdy Marco wytłumaczył mi to. „należą do moich sióstr. Często tutaj nocują, a w domu nie ma już miejsca na ich szmaty”. Uwierzyłam i wtedy po raz pierwszy się przytuliliśmy. Było to tak samo przyjemne, jak pocałunek w policzek, ale mniej onieśmielające. 
Zdecydowanie ten tydzień należał do najlepszych w całym moim życiu. 
***
-Myślę, że powinno być już w porządku. - oznajmił pan doktor, kończąc oględziny mojej nogi. Razem z Marco posłaliśmy sobie szeroki uśmiech. 
-To wspaniale. 
-Ale musisz jeszcze uważać. - ostrzegł mnie, widząc złowieszczy uśmiech na wargach blondyna. 
-Dobrze. - mruknęłam, zagryzając wargę. 
Kiedy kilka minut temu pielęgniarka zdjęła mi gips, byłam wniebowzięta. Lubiłam opiekuńczość jaką darzył mnie Marco, ale cement na mojej nodze był już nie do zniesienia. 
Odpychając się od kozetki, stanęłam prosto na białej podłodze. Uśmiechnęłam się, pierwszy raz nie czując bólu. 
-Dasz radę ? - blondyn nachylił się w moją stronę i objął ramieniem. 
-Tak. - pokiwałam głową, patrząc na kolano. Po ranie został już tylko mały strupek. 
-Dziękujemy i do widzenia ! - pożegnał się Tajemniczy, wyprowadzając nas z gabinetu. 
-Do zobaczenia, Marco. 
Teraz chodzenie nie sprawiało mi problemu. Moje stopy rytmicznie odbijały się od podłoża, dopóki nie dotarliśmy do samochodu. Zapięłam pasy, a Marco wsunął się na swoje siedzenie. Był ubrany w musztardowe rurki i koszulę w kratę. Włosy miał postawione lekko na żel, a zegarek na chudym nadgarstku rzucał się w oczy. 
-Pięknie wyglądasz. Znaczy wcześniej też, ale gips nie był uroczy. 
-Dziękuję. 
Czując ciepło na policzkach, odwróciłam się w stronę szyby. Słońce już prawie zachodziło. 
-Mam dla ciebie niespodziankę. - oznajmił. 
-Jaką ? 
-Jeśli powiem to nie będzie niespodzianki. 
-Proszę. 
-Nie. 
-Sknera. - wystawiłam mu język i otworzyłam małe lusterko, które udało mi się chwycić w galerii. Patrząc w szklany prostokąt, oceniałam swój wygląd. 
Jeszcze przed lekarzem Marco zabrał mnie do gabinetu kosmetycznego. Tam miłe panie zrobiły mi ładny, skromy makijaż i doprowadziły do porządku zaniedbane paznokcie. 
-Okej. - wypuścił powietrze ze zrezygnowaniem. Popatrzyłam na niego wyczekująco, stwierdzając, że nie onieśmiela mnie tak, jak wcześniej. Stał się naprawdę fajnym przyjacielem i miałam ochotę płakać, kiedy moja podświadomość przypominała mi, że to własnie ten moment, kiedy muszę zacząć być samodzielna. -Jedziemy do klubu. Poznasz mojego najlepszego przyjaciela. Nie z drużyny. 
-Ale ... Ja ... - zająknęłam się zawstydzona. 
-Nigdy nie byłaś na dyskotece ? 
Pokręciłam głową, starając się nie patrzeć prosto w jego oczy. 
-Miło mi że zaprowadzę cię tam. 
Uśmiechnęliśmy się. 
-Brat musi wiedzieć co robi siostra. 
Zaśmiałam się i odchyliłam głowę do tyłu. 
-Niedługo się wyprowadzę. 
-Nie mówmy o tym na razie. 
***
Muzykę, dochodzącą z klubu, słychać było już na zewnątrz. Nie byłam przyzwyczajona do tak wysokich dźwięków, ale nie chciałam narzekać, aby nie sprawić przykrości Marco. 
Do środka wyprowadził mnie, trzymając dłoń na moich plecach, abym się nie zgubiła. Widząc obściskujące się pary na parkiecie, które niemalże chciały zjeść siebie nawzajem i czując w powietrzu odór alkoholu zmieszany z potem, zrobiło mi się niedobrze. 
-Co chcesz do picia ? - zapytał, schylając się do mojego ucha, abym dobrze go usłyszała. 
-Sok pomarańczowy. - musiałam krzyczeć, a blondyn posłał mi tajemniczy uśmiech, a potem przywołał barmana. 
-Sex on the bitch. - młody chłopak kiwnął głową i zabrał pieniądze z blatu, które zostawił tam Marco. Może nie chodziłam na dyskoteki, ale o takich nazwach drinków słyszałam od osób, które uczęszczały na takie zabawy. 
-Nie piję alkoholu. - zaprotestowałam.
-Spróbujesz. - puścił mi oko. Nie chciałam się sprzeciwiać, dlatego milczałam, gdy odbierał wysoką szklankę z kolorowym napojem, a następnie prowadził pomiędzy ludźmi, ani na chwilę nie puszczając mojej ręki. 
Przy okrągłym stoliku w jednej z trzech loży siedział brunet, a na jego kolanach wysoka blondyna z mocnym makijażem. Obejmowała długimi palcami jego karki i składała krótkie muśnięcia na jego szyi i szczęce. Zazdrościłam jej tej odwagi. 
-To jest właśnie Marcel. - powiedział Marco. Jego przyjaciel ożywił się na dźwięk jego głosu, zrzucił piękność ze swoich kolan i podszedł do nas. 
-Witaj. - zwrócił się do mnie po tym, jak przytulił Marco po przyjacielsku. 
-To jest właśnie Lily. - przedstawił mnie blondyn. Marcel uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę. 
Poczułam ciarki na całym ciele, a w głowie lekko mi zawirowało. 
-Hej. - szepnęłam, ale nie uścisnęłam jego dłoni. Zamiast tego wtuliłam się w bok Marco. Był tym gestem równie zaskoczony, jak Marcel, który doskonale zamaskował swoje zmieszanie, zapraszając nas do stolika. 
Dziewczyna, z którą siedział, okazała się zwykłą panią lekkich obyczajów, która czekała tylko na to by usidlić bogatego faceta i do końca życia leżeć i pachnieć. Nie lubiłam takich ludzi, a tym byłam jeszcze bardziej sprzeczna. Aktualnie sama byłam na utrzymaniu Marco, ale chociaż byłam nim zauroczona, nie oczekiwałam niczego więcej. Miał swoje życie, które było ustabilizowane i nie mogłam tego niszczyć. 
Po godzinie okazało się, że z nikim w tym gronie nie miałam wspólnych tematów. Nie potrafiłam powiedzieć, która firma produkuje najlepsze lakiery do paznokci, a w piłce kompletnie się nie orientowałam. 
W ciszy sączyłam swojego drinka. Dopiłam go do połowy i wtedy stwierdziłam, że mam dość. Wódka paliła mnie w przełyk, a słodkie soki, powodowały odruch wymiotny.
Kiedy odsunęłam go od siebie, blond włosa piękność posłała mi arogancki uśmiech, a następnie skupiła się na Marcelu, któremu nie przeszkadzały pieszczoty, kiedy w tym samym czasie rozmawiał z kumplem. 
Zdecydowanie nie pasuję do tego świata. 
***
Mój nastrój polepszył się, kiedy Marco stwierdził, że na nas już pora. Nie był to najlepszy wypad, jakiego mogłam doświadczyć w towarzystwie Marco. Piękna blondyna była zbyt pewna siebie, Marcel traktował mnie z rezerwą, jak „siostrze” przyjaciela przystało, a Marco był pogrążony z nim w rozmowie, a ja miałam dość małą wiedzę, by się do niej dołączyć. 
W samochodzie odzywaliśmy się do siebie dość lakonicznie. On pytał, ja odpowiadałam lub kiwałam głową. Z każdym zakrętem czułam, jak mój żołądek kurczy się, a w głowie lekko mi faluje. Nie byłam pijana, ale i nie przyzwyczajona do alkoholu. Pewnie gdyby nie blondyn, nigdy nie odważyłabym się go spróbować. Wiedziałam, że to niby zwykły napój, a tworzy z twojego życia więzienie. 
Kiedy dojechaliśmy do domu, czułam się odrobinę lepiej, ale i to uczucie przewyższała ulga. Ponownie mogłam przypomnieć, jak to jest być ubezwłasnowolnionym przez gips, ponieważ Marco użyczył mi swoje ramię, bym mogła dojść do domu, widząc, jak bardzo plączą mi się nogi. Wszystko byłoby dobrze,gdyby nie pozostawiona kurtka na podłodze, której żadne z nas nie zauważyło. 
Obróciliśmy jednak tą sytuację w żart i głośno się śmiejąc, upadliśmy na kanapę. Mój mózg nie zauważył, że przygniata mnie ciężkie, ciepłe ciało blondyna i nie pozwolił na kolejny napad paniki. 
-Mogłeś nas zabić ! - krzyknęłam roześmiana. 
-Wcale nie ! - bronił się. - Jesteś dziewczyną, a one umieją sprzątać. 
-Mężczyźni też mogą to robić, a nie tylko kapcie, piwko i meczyk. -odcięłam się odrobinę za ostro, przypominając postawę ojca, ale Marco zdawał się tego nie zauważyć. 
-Cóż za feministyczne podejście. - za to uśmiechnął się szeroko. Na ten widok coś w moim brzuchu obudziło się. 
-Jeśli to ma zadziałać na mojego brata, aby sprzątał. 
Rumieniec wpłynął na moje policzki i sama nie wiedziałam, dlaczego. 
-Jesteś za razem fajną i najgorszą siostrą na świecie. 
Zaśmiał się, a jego pierś zawibrowała, co poczuły moje dłonie, ułożone na niej. Uśmiechnęłam się na ten komplement, skanując jego śliczną twarz. Był tak cudownie piękny. 
-A ty najbardziej opiekuńczym bratem na świecie. -przyznałam, a sam mój ton wskazywał na to, jak bardzo jestem mu wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobił. 
-Miło. - kolejny raz uśmiechnął się, a brzuch załaskotał mnie. 
-Mogę czegoś spróbować ? - spytałam nieśmiało, kiedy wpadłam na okropny pomysł. Bałam się, jak cholera, ale tylko to mogło dać mi dowód, czy pokonałam złe duchy w mojej głowie. 
-Co tylko chcesz, siostro. 
-Pocałuj mnie. 
Marco lekko zbladł. 
-Lily ... 
Był zdezorientowany. 
-Zrób to, proszę. - zakwiliłam zawstydzona. Zainicjonowałabym to sama gdybym tylko umiała. 
-Ja nie wiem ... - nie dokończył,bo objęłam go za kark i przyciągnęłam do swojej twarzy. 
-Tylko to, zanim będę musiała odejść. - wyszeptałam z żałością, czując jego ciepły oddech, zanim nie połączył się on z moim. Nasze wargi stykające się, nasze usta pracujące w wolnym tempie i nasza przyjemność. Czułam się, jak w niebie. 
Kiedy pocałunek stał się bardziej namiętny, poczułam, jak zaczyna brakować mi powietrza, a oczy zachodzą mgłą. Kolejny atak. 
Marco widząc moją dziwną postawę, odsunął się nieznacznie. 
-Lily, co się dzieje ? - pytał zaniepokojony, lecz ja nie zdołałam mu odpowiedzieć. Niespokojnie wierzgałam nogami, a po policzkach spływały mi łzy. W końcu zdecydował się mnie unieruchomić i mocno przytulił do siebie. 
-Już dobrze. - szeptał uspokajająco, co podziałało. Po kilku chwilach powróciłam do rzeczywistości i unormować swój oddech. 
-Tata ... On mnie molestował. To przez niego. 
Czułam, jak nieruchomieje, ale wiedziałam, że muszę mu to wyjaśnić. 
-Za każdym razem ... - głos mi się łamał. 
-Tu cię nie znajdzie. 
Pocałował mnie w głowę, nadal tuląc, jak małą dziewczynkę. 
Zdecydowanie nie pasuję do jego świata, ale zdecydowanie jestem w nim zakochana.

czwartek, 30 kwietnia 2015

{07} "Jesteś moją siostrą i dopełnię obietnicy"

„Chce byś wiedział, że to nasz czas
Ty i ja ulatniamy to samo światło
Chce byś wiedział, że jestem cała twoja
Ty i ja biegniemy w tym samym kierunku”
- Zedd ft. Selena Gomez- "I Want You To Know "
 
Mój żołądek boleśnie się skurczył, a w brzuchu głośno zaburczało. Do chwili wybudzenia się spałam na plecach. Kołdra okrywała mnie od bioder w dół, zapewniając nie tylko ciepło, ale i dziwną, niewytłumaczalną barierę bezpieczeństwa. Mniejsza ja miałam dużą szansę zaplątania się w niej, by tata mnie nie znalazł. Jednak ta tutaj była niewiarygodnie miękka w dotyku, pachniała kwiatami i z pewnością wykonana z drogiego materiału. 
Dlaczego tak bardzo przeszkadzał mi status materialny Marco ? Lubiłam go. Nawet bardzo, a to jego majętność doskonale mówiła, że nie jestem dla niego. Przyjechałam z obleśniej kamienicy, położonej pod Warszawą, a pieniądze, które zostawiła mi mama nie starczyłyby nawet na trzy noce w najgorszym hotelu. Dodatkowo teraz musiałam je oddać Tajemniczemu za Rudolfa. Sama nie wiem, dlaczego nadal go tak nazywałam. Zdecydowanie to określenie bardzo do niego pasowało. Mimo naszych rozmów dalej niewiele o nim wiedziałam. 
Jęcząc odgarnęłam kosmyki włosów z czoła. Uchyliłam jedną powiekę, oglądając ich stan. Były niczym siano - wysuszone i stojące w każdą możliwą stronę. Badając opuszkami palców fakturę szafki nocnej, najpierw odnalazłam gumkę, aby ujarzmić włosy, a następnie kartkę o chropowatej fakturze. 
Otworzyłam szeroko oczy, które szybko przyzwyczaiły się do światła. Podniosłam się na wyprostowanych rękach i cofnęłam, aby plecami dotknąć zagłówka. Związałam włosy w niedbałego koka i zaczęłam czytać. 
 
„Krzyknij, jak wstaniesz, przyjdę po ciebie. :D
P.s. Słodko śpisz. ”
 
Zachichotałam cicho, ale nadal bardzo dziewczęco i odłożyłam papier na puste miejsce obok siebie. Poduszka w kwiaty nadal posiadała wgniecenie, świadczące o obecności Marco. 
Dłonią powiodłam w tamto miejsce i drgnęłam, czując nikłe ciepło, które świadczyło o tym, że wyszedł z sypialni dość niedawno. 
Nagle zrobiło mi się gorąco i byłam pewna, że moje policzki zdobi teraz szkarłat. Spał tu. Był całą noc. Troszczył się, by moje koszmary nie powróciły. Był, jak narkotyk, którego potrzebuje by normalnie żyć. Wraz z jego pojawieniem się, przyszło również wszystko dobre - zaopiekował się mną proponując mieszkanie, zawiózł do lekarza i sprawia, że się uśmiecham. Sprawia, że zapomniałam o ojcu i o tym, co mi robił. Pogodziłam się z tym i chciałam jak najszybciej o tym zapomnieć. Dostałam drugą szansę i nie mogłam jej zmarnować. 
-Marco ? - zawołałam z powątpiewaniem. 
-Obudziłaś się. - pojawił się w pokoju szybciej niż myślałam. Oddychał głośno, jego klatka unosiła się chaotycznie, ale nie zapomniał uśmiechu. 
-Przerwałam twój trening ? 
-No co ty. - odparł żywo, siadając obok moich nóg. Do moich nozdrzy dotarł jego mocny zapach; potu, żelu pod prysznic, którego używał, i jego samego. Był zniewalająco męski w białym podkoszulku, prezentując czarny tusz pod skórą oraz szarych dresach, opinających biodra. Małe kropelki potu spływały po jego skroniach i karku, ale zdawał się tym nie przejmować. -Chodźmy na śniadanie. 
-Zdążyłeś je zrobić ? - spytałam zaskoczona, lądując w jego ramionach. Lekkie ciarki przebiegły po moim kręgosłupie, kiedy jego gorąca skóra spotkała się z moją. Była przyjemnie lepka, co wcale nie było odrażające, dlatego zaplotłam ręce wokół jego karku. Wyczułam, jak jego mięśnie lekko drgają po wysiłku, jaki zafundował swojemu ciału. 
-Zdziwiona ? - uśmiechnął się, manewrując tak, żeby zmieścić się w drzwiach. 
-Ja mogłam to zrobić. - odparłam z poczuciem winy. Gdyby nie ten głupi gips ... 
-Jesteś moim gościem. 
-Nie powinieneś tak pobłażać swojej siostrze. 
-A może chcę. - wzruszył ramionami. - Póki nie jest złośliwa i zrzędliwa. 
-Będę o tym pamiętać. - uśmiechnęłam się nieśmiało. 
Po kuchni roznosił się przyjemny zapach tostów, a na okrągłym stole stała przygotowana już owocowa sałatka. Upewniona, że Marco jest zajęty wkładaniem chleba z serem do opiekacza, chudymi palcami odnalazłam truskawkę i wrzuciłam do buzi, rozkoszując się jej naturalną słodkością. 
- Wszystko widziałem. - oznajmił, a ja zaskoczona podskoczyłam na krześle. Moja ręka zatrzymała się w połowie drogi do mojej buzi, kiedy pomiędzy palcami więziony był kawałek banana.
Tracą apetyt, odłożyłam owoc ponownie do miski, co nie świadczyło o moim dobrym wychowaniu, jednak byłam zbyt zaskoczona reakcją Marco. Zaczynam nawet podejrzewać, że posiada więcej par oczu i każda z nich z pewnością jest tak piękna. W takich tęczówkach, jakimi został obdarowany, można było się mocno zatracić. 
-Co dziś robimy ? - zapytałam cicho, zmieniając temat. 
-Jest ładna pogoda. Pokażę ci kilka trików. - oznajmił, a z tostera wyskoczyły dwie kromki złocistego chleba. Zręcznie ułożył je na talerzu. Jedną z nich posmarował masłem, a drugą jagodowym dżemem. 
Miałam wrażenie, że mój ślinotok płynie już pomiędzy piersiami, kiedy blondyn postawił przede mną talerz. 
-Zapowiada się ciekawie. - odpowiedziałam z lekkim podekscytowaniem, wgryzając się w chrupki chleb. 
-Jesteś Polką, prawda ? - zapytał, opierając się o blat. Toster pochłonął kolejne kromki. 
-Yhym ... - wymruczałam. To tostów doszły świeże owoce i dopełniały to pyszne śniadanie. Nawet nie chciałam wiedzieć, co myśli o mnie właściciel domu, skoro tak szybko zjadłam swoją porcję. 
-I nie byłaś nigdy na żadnym meczy ? - zdziwił się. Na moje policzki wypłynął rumieniec. Piłka nożna nie była moim zainteresowaniem, nie miałam pieniędzy na bilety i nie wiedziałam ile trwa mecz. Wiele razy słyszałam opowieści innych osób ze szkoły, które często bywały na stadionach, ale choć byłam zaintrygowana nie odważyłam się nawet wtrącić do takiej konwersacji. Z takimi, jak ja, nikt się nie liczył. 
-Nie. - przyznałam onieśmielona. Aby odrzucić od siebie skrępowanie przeżułam ostatni kawałek i zajęłam się dokładnym czyszczeniem palców, w czym pomogła mi ściereczka koloru fioletowego. Dopiero teraz zauważyłam, że pasowała do dodatków w salonie i ściany na korytarzu. 
-W takim razie musimy nadrobić zaległości. - puścił mi oko i wyjął tosty. 
 
*** 
Marco miał racje. Pogoda dziś była fantastyczna, typowo letnia. Słońce świeciło wysoko i nie czułam ani jednego podmuchu wiatru, dlatego zrezygnowałam z kurtki, gdy wychodziliśmy do ogrodu. 
Z radością stwierdziłam, że noga nie boli już dzięki lekom i mogę chodzić, przytrzymując się tylko ramienia Tajemniczego. Od teraz nie musiał już nadwerężać kręgosłupa na znoszenie mnie. 
-Ładnie tu. - pochwaliłam, zajmując miejsce przy małym stoliczku. Marco postawił na nim lemoniadę i z małej szopy wyciągnął piłkę. 
-Niestety to nie ja go projektowałem. Kompletnie nie znam się na roślinach. 
-Ja też. - uśmiechnęłam się pocieszająco. 
-Więc ... Pierwsze będzie dookoła świata. - zapowiedział, stojąc na środku ogrodu. Nie przebrał się z poprzednich ciuchów, dlatego był jeszcze bardziej przystojny ze skupieniem wykonujący kolejne sztuczki. Za każdą nagradzałam go śmiechem i brawami, od których zaczęły mnie piec dłonie. 
Przez ten krótki pokaz zrozumiałam, jak bardzo jest oddany swojej pasji. Był zdeterminowany. Z każdym kolejnym ruchem obserwowałam, jak wielka radość i zaangażowanie, pojawia się na jego twarzy. 
-Teraz nie jestem zdziwiona, że paparazzi za tobą łażą. - stwierdziłam z szerokim uśmiechem. Odstawiłam szklankę z lemoniadą i powoli podniosłam się z krzesła. Miałam w głowie dość szalony pomysł, ale nie chciałam zwlekać. 
- co ty robisz, Lily ?! - nie byłam świadkiem, kiedy podnosił głos, dlatego wzdrygnęłam się na tę szorstkość. Z prędkością światła zostawił piłkę i podbiegł do mnie, chwytając za biodra. Lubiłam tą sytuację, ale teraz chciałam spróbować czegoś innego. 
-Spokojnie. - uśmiechnęłam się i wyrozumiale poklepałam go po piersi. Mięśnie miał niczym stal. -Chciałam z tobą pograć. 
-Masz nogę w gipsie. - był wyraźnie rozbawiony moją propozycją, a po wcześniejszej dezaprobacie nie było już śladu. 
- Ale tylko jedną. 
-Lily ... 
-Marco, błagam, tylko spróbujmy. 
Zmarszczył brwi. 
-Lekarz mówił co innego ... 
-Okej. - poddałam się i wyswobodziłam z lekkiego uścisku. - Mój brat jest zły. - mruknęłam bardziej do siebie. Skrzyżowałam ręce na piersi i wydęłam wargę, próbując nie wybuchnąć śmiechem. 
-To podchodzi pod szantaż emocjonalny. - jego męski, ochrypły głos nie maskował rozbawienia, które kryło się gdzieś w nim. 
-Dobra. - wyrzucił w górę ręce, a ja podskoczyłam w euforii. - Wygrałaś.
-Tak, jak wczoraj. - przypomniałam z wyższością. Chłopak podszedł do piłki z kamienną twarzą. 
-Dawałem ci fory. 
-Yhym ... 
Przegryzłam wargę, cicho chichocząc. 
-Przyjmij ! 
-Kto wie, może zastąpię cię na emeryturze. - zażartowałam. 
-Przestań tyle gadać ! - krzyknął radośnie i sprawie kopnął piłkę, która zatrzymała się pomiędzy moimi nogami. Jak na pierwszy raz poszło mi dość dobrze. Zdrową nogą znów wprawiłam ją w ruch. 
Graliśmy tak kilka następnych minut. Bardziej zrozumiałam, jak ciężko gra się na wielkim boisku, jednak Marco był idealny w tej grze. Każde jego kopnięcie było idealnie wyważone, abym bez trudności je przyjęła. 
Schody pojawiły się dopiero gdy postanowił mnie zaskoczyć i odegrać się za dwie przegrane. Chciał zaskoczyć mnie kolejnym trikiem, którego wcześniej nie wykonywał, co skończyło się tym, że runął w mały ogródek. 
Widząc tą scenę zaczęłam się głośno śmiać aż rozbolał mnie brzuch. Nie przestawałam nawet, gdy blondyn wbijał we mnie twarde spojrzenie mówiące, że natychmiast mam przestać. 
-To ... B-było ... Najlepsze. - wydukałam z trudem. Pod powiekami poczułam nawet łzy. 
-To nie jest śmieszne ! - rzucił z oburzeniem, podnosząc się. 
-Jest. 
-Wszystko mnie boli. 
-Ego też ? 
Zażartowałam, kiedy do ogrodu, tylnymi drzwiami weszła elegancko ubrana kobieta. Torebka ze skóry węża mieniła się w słońcu, a z koka na środku głowy, wystawało jej jedno pasemko. 
-Co tu się dzieje, Marco ? - zapytała chłodno, patrząc raz na mnie, raz na niego. Jej spojrzenie było przeszywające i zimne, przez co poczułam ciarki, rozchodzące się po nieokrytej skórze. 
Zdecydowanie jej wyniosła postawa zdominowała wszystko w ogrodzie. Przy niej czułam się jeszcze mniejsza niż byłam, zagubiona. 
-Trening, mamo - odpowiedział z uśmiechem i zdjął mały ręcznik ze sznureczka. Kompletnie nie przejmował się obecnością kobiety. Nadal był uśmiechnięty i wyluzowany. 
Dokładnie wytarł twarz, obryzganą błotem i pocałował kobietę w policzek na powitanie. Ona tylko skrzywiła się i ponownie skupiła na mnie. Pod naciskiem jej groźnego wzroku, spuściłam głowę. 
- A ta dama, kim jest ?
-Moją przyjaciółką, mamo. - dyskretnie uśmiechnął się w moją stronę. 
-Ach, tak. - westchnęła z pogardą. - Teraz zapraszasz przyjaciółki, a co będzie gdy Ca ... 
-Lily, możesz nas na chwilę zostawić ? 
Nie pamiętam co usłyszałam pierwsze ... Dziwną wypowiedz kobiety, czy prośbę Marco. 
Niepewna i zestresowana pokiwałam głową i utykając powędrowałam do środka. Nie zamierzałam podsłuchiwać, co okazałoby się zbyt niegrzeczne z mojej strony, dlatego wypuszczając głośno powietrze, upadłam na kanapę. 
Mimo że minęło już kilka minut, nadal nie mogłam pozbyć się widoku oczu mamy Marco. Sądzę, że gdyby mogły, z pewnością by zabijały, a raczej ten okropny chłód i wrogość, który wtapiał się w brązowy kolor tęczówki. Nie rozumiałam, dlaczego była tak okropnie nastawiona do mojej osoby, ponieważ niczym jej nie zawiniłam, nie mówiąc już o tym, że nawet mnie nie poznała i nie próbowała tego zrobić. Weszła, jak gdyby nigdy nic, zabierając całe powietrze wokół. 
Nie chciałam dalej rozmyślać, wiedząc, że doprowadzi mnie to do nikąd. Nigdy nie będę traktowana poważnie przez ludzi, bo mam tak okropną historię. Sam mój wygląd zewnętrzny odstrasza innych, więc dlaczego w tym przypadku miałoby być inaczej ... 
Kolejne dziesięć minut spędziłam tępo wpatrując się w ekran telewizora, gdzie leciał właśnie kolejny odcinek Pretty Little Liars, w którym po dwóch latach odnaleziono Alison. Był to bardzo ciekawy seans, dlatego z niechęcią oderwałam wzrok, kiedy do salonu wkroczył Marco i jego mama. Niewiele mogłam wyczytać z jego twarzy, jednak ponownie poczułam się zagrożona, kiedy kobieta usiadła obok mnie na kanapie. 
-Chcesz herbatę, Lily ? - zawołał Tajemniczy, będąc już w kuchni. „Ciebie chcę, abyś mnie uratował od tej jędzy !” - krzyczała moja podświadomość, lekko wzburzona takim obrotem spraw. Skarciłam ją za dobór słów i nieco ściszyłam odbiornik. 
-Poproszę. - odpowiedziałam grzecznie. 
-Co ci się stało ? - zapytała, udając przejęcie, choć jej głos był zimniejszy niż lód. 
-Potknęłam się. - szepnęłam zawstydzona. 
-Och. - rzuciła zdawkowo. Stwierdziłam, że to koniec naszej konwersacji, dlatego ponownie powróciłam do opowieści o Kłamczuchach. Zaskoczeniem był dla mnie, kiedy kobieta mocno chwyciła mnie za nadgarstek i zwróciła w swoją stronę. 
Syknęłam cicho, wpatrując się z przestraszeniem w jej twarz, która była teraz, jak wykuta w marmurze przez najlepszego na świecie rzeźbiarza. 
-Posłuchaj, dziewko. - zaczęła groźnie, a mnie przeszły ciarki. -Mój syn ma dobre serce, ale nie nadużywaj go i nie próbuj się zakochiwać. On ma poukładane życie, a ty najwyraźniej nie, skoro sypiasz pod płotami. - zacisnęłam dłonie w pięści, czując przypływającą złość. - To mój syn i choć nie zgadzam się z wielu jego życiowymi decyzjami, musisz go zostawić w spokoju. Jeśli nie sama będziesz żałować, że pozwoliłaś mu wejść pomiędzy twoje nogi. Zabawi się tobą i zostawi, jak Evę. Nigdy cię nie pokocha. - zakończyła swój monolog i używając większej siły, odrzuciła z impetem moją rękę. 
Łzy zapiekły mnie pod powiekami. Jak ona mogła zarzucać mi takie rzeczy ?! 
Nie mogłam dłużej znieść jej towarzystwa i nikłego uśmiechu na twarzy, gdy zdała sobie sprawę, że naprawdę mnie przestraszyła. 
Zanim Marco zdążył dotrzeć do salonu z dwoma kubkami z parującą cieczą, ja byłam już na schodach. W tamtym momencie nie przeszkadzał mi gips. Musiałam, jak najszybciej, znaleźć się z daleka od tej kobiety. 
Przy ostatnich trzech stopniach zabrakło mi siły i powietrza w płucach, gdyż wstrzymywałam łzy. 
Przytrzymując się kurczowo poręczy, udało mi się stanąć na równiej podłodze korytarza. Wiedząc, że nie dam rady dojść do swojego pokoju, otworzyłam pierwsze drzwi po lewej. Jak się okazało była to ogromna garderoba, której podłoga wyłożona była jasną wykładziną. 
Podeszłam do sofy na środku pokoju i opadłam na nią. Wzięłam kilka głębszych oddechów, aby uspokoić swoje rozdygotane wnętrze i rozejrzałam się dookoła. 
Było tu stylowo i nowocześnie, jak w salonie i innych pomieszczeniach tego domu. Jednak imię Eva, wypowiedziane przez mamę Marco, zaszumiało mi w głowie, kiedy dotarłam do wielkiego obrazu na północnej ścianie. 
Marco i piękna blondynka. 
Oboje uśmiechnięci. 
Radośni. 
Szczęśliwi. 
Ona go przytula. 
On jest zadowolony. 
Miałam ochotę rozryczeć się i kompletnie nie wiedziałam dlaczego. To było do przewidzenia. Taki ktoś, jak Marco nie żyje w celibacie. Jest przystojny, sławny, bogaty, zabawny i nie ma w tym nic dziwnego, że spotyka się z pięknymi kobietami. Ja taka nie byłam, ale sam uznał mnie za siostrę. To było, jak spełnienie marzeń. 
W tej chwili poczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem ja zbyt wiele od niego nie wymagam. Czy nie za szybko rozpoczęłam ten rozdział, ufając mu bezgranicznie. 
Lubiłam go. 
Podziwiałam. 
Uwielbiałam spędzać z nim czas, wiedząc, że nie można się z nim nudzić. 
Zauroczyłam się tym sposobem życia.
I czy to aby nie za dużo ? Nawet, jak dla mnie. 
-Lily ? - podniosłam głowę na dźwięk jego głosu, ciesząc się w głębi duszy, że nie płakałam. -Co tu robisz ? 
-Twoja mama już wyszła ? 
- Czyli kryjówka.- uśmiechnął się. -Ale tak, wyszła. 
-Co chciała ? - zapytałam. 
Marco wszedł do środka i usiadł obok mnie. Zgiął nogi w kolanach i położył na nich ręce. Nawet po wysiłku pachniał cudownie, a jego tatuaże idealnie prezentowały się w tym świetle. 
-Nic takiego. - odparł beztrosko. 
-Aha. 
-Boisz się jej ? 
-Co ?! 
Udawałam zdezorientowaną. 
-Zrobiła ci coś ? Powiedziała ? 
-Nie. 
-Lily ... 
-Mówię prawdę. - odpowiedziałam z naciskiem. 
-Okej. - uniósł ręce w geście obrony. 
Chwila ciszy między nami okazała się bardzo kojąca, ale ja ją przerwałam, kompletnie zaskakując blondyna: 
-Czy to Eva ? - podbródkiem pokazałam na obraz, który wzbudził we mnie dziwne uczucia. 
-Nie. - rzucił, zaciskając mocniej szczękę. 
-Kochasz ją ? 
-Boże, Lily, nie chcę o tym rozmawiać. 
-Okej. - przytaknęłam z wyrzutem. 
To Eva. 
Kocha ją. 
Ona wie, że tu jestem ? 
Rozstali się ? 
-Nie musisz się tym martwić. Jesteś moją siostrą i dopełnię obietnicy.- zapewnił, obejmując mnie ramieniem. Odetchnęłam jakby z poczuciem ulgi i wyraźnie się zrelaksowałam. 
Jego statut: to skomplikowane. 
Mój statut: chyba właśnie zaczyna mi zależeć i boję się o to co będzie, gdy zdejmą mi to coś z nogi.

--------------------------------------------------------------------

Wiem zawaliłam, ale proszę zrozumcie jestem teraz na studiach i mam dużo egzaminów dodaję rozdziały wtedy kiedy tylko mam czas, wczoraj wieczorem przyjechałam dopiero do domu. Naprawdę przepraszam i liczę na zrozumienie. Pozdrawiam.
PS. BORUSSIA W FINALE PUCHARU NIEMIEC, OGLĄDAŁAM MECZ NA INTERNECIE W AKADEMIKU I PO MECZU PŁAKAŁAM ZE SZCZĘŚCIA, ALE JAKO KIBICOWI POLSKIEJ REPREZENTACJI ŻAL MI ROBERTA, MIMO IŻ NIE PRZEPADAM ZA NIM DARZĘ GO DUŻYM SZACUNKIEM, MAM NADZIEJĘ, ŻE SZYBKO SIĘ WYKURUJE.