sobota, 11 kwietnia 2015

{05}„Dlaczego chcesz mi pomagać?”

„W kanionie pod drzewami 
Zza ciemnego nieba spojrzałeś na mnie
Zakochałam się w tobie tak, jak upadają jesienne liście
Nigdy nie wyblakłe, wiecznie zielone.”
-Ellie Goulding - „Beating Heart

-Obudź się. - męski głos, którego właściciel szarpał mnie za ramię, przerwał mi moją na pozór udaną drzemkę. Wczoraj zasnęłam bardzo szybko, a niewygodny chodnik przestał mi przeszkadzać.
Powoli otworzyłam powieki, mrugając nimi, by przyzwyczaić się do światła dziennego i słońca, które ogrzewało moją twarz.
Zerwałam się szybko, siadając po turecku, a mój puls nieco przyśpieszył. Obecność każdego mężczyzny obok mnie sprawiała, że zachowywałam się dokładnie tak jak teraz. Niczym spłoszone zwierzę. Ale on był inny. Młody i przystojny. Ubrany w rozdarte jeansy na kolanie i czerwoną kurtkę. Jego włosy były staranie wystylizowane, jakby za chwilę miał pokaz mody męskiej. Jednym słowem - Grecki Bóg.
Poczułam się nieswojo, stwierdzając, że ja nie dorównuje mu w wyglądzie. Jestem wychudzona, mam zapadnięte policzki i ciągle czerwone, podkrążone oczy. Aby zająć czymś trzęsące się dłonie, ujęłam kosmyk wysuszonych włosów pomiędzy palce, bawiąc się nimi.
Blondyn uważnie skanował moją twarz, a następnie rzekł:
-Spałaś tu ?
Nie wiem, dlaczego, ale spodziewałam się, że na mnie nakrzyczy i każe, czym prędzej się stąd wynosić, by nie przynieść wstydu przed sąsiadami.
Pokiwałam głową, spuszczając wzrok. Mężczyzna przede mną był okropnie onieśmielając, ale gdzieś głęboko się go bałam. Nie byłam pewna, co zamierza zrobić.
-Ja-ja pójdę. -zapewniłam, nie zdradzając czasu, kiedy wykonam tę czynność. Nie wiedziałam, czy w ogóle uda mi się wstać. Byłam wyczerpana ze względu na to, że nic nie jadłam ani nie piłam,nie wspominając już o nodze, która nadal bolała.
-Mogę ci jakoś pomóc ? - zapytał, przechylając głowę, by choć raz spojrzeć w moje oczy. Zdecydowałam się w końcu podnieść wzrok i zatopiłam się w najpiękniejszym kolorze tęczówek, jakie miałam w życiu oglądać. Było w nich coś intrygującego i ... spokojnego. Jednym słowem emanowały ciepłem i bezpieczeństwem, jak i on.
-N-nie trzeba. - moje jąkanie było co najmniej okropne, a on musiał tego słuchać.
-Cóż... -westchnął, a ja w tej czynności odnalazłam jakieś zawiedzenie. Położył dłonie na swoich kolanach i wyprostował nogi. Musiał mieć najmniej metr osiemdziesiąt, a jego smukła sylwetka zasłoniła mi widok przede mną. - Jeżeli uciekłaś z domu, bo pokłóciłaś się z rodzicami, to radzę ci wrócić. Na pewno się martwią.
Czy ja to mam wypisane na twarzy ?
-Nie uciekłam. - oznajmiłam.
-W takim razie znajdź sobie jakiś nocleg. Chodnik nie jest zbyt wygodny, a ty krwawisz. - doradził, obrzucając moją nogę zniesmaczonym spojrzeniem. Czy to możliwe, aby tak silny facet bał się krwi ?
Kolejny raz pokiwałam głową, wpatrując się w swoje spocone palce, które to łączyły się to znów rozplatały. Nie patrzyłam w jakim kierunku poszedł, ale dźwięk samochodu upewnił mnie, że mam czas do namysłu i wyniesienia się stąd.
Zrelaksowałam się odrobinę, odchylając się do tyłu, kiedy odjechał. Płot z kamienia drażnił moje plecy, ale nie zwracałam na tu uwagi. Najważniejszy w tym momencie był plan, uwzględniający to, gdzie mam się podziać.
Odrzuciłam na bok koc, którym byłam przykryta, czując jak temperatura mojego ciała wzrasta. Wtedy właśnie zobaczyłam średniej wielkości plamę o czerwonej barwie, która brudziła szary chodnik, a moje spodnie były całkowicie przesiąknięte cieczą. Wielka gula uformowała się w moim gardle, a oczy zapiekły, kryjąc łzy. Zamknęłam je, głośno oddychając, aby przywrócić stan spokojności, który ogarniał mnie przed wybudzeniem przez tajemniczego blondyna.
Dlaczego teraz o nim myślę ? Bałam się płci przeciwnej, a jeden wzrok, jeden naturalny dotyk jego palców, zaciśniętych na moim ramieniu, i czuję, że świat jest inny. Nic bardziej błędnego. Nie zmienił się od wczoraj. Wciąż żyją tu zabójcy i gwałciciele, a jeśli nie znajdę sobie lokum do wieczora, mogę liczyć na spotkanie z kimś takim.
Wzdrygnęłam się na samą myśl i zamknęłam oczy, unosząc twarz w górę, aby ogrzały ją ciepłe promyki.Jednak po krótkiej chwili otworzyłam powieki dość gwałtownie, gdy usłyszałam ostro hamujący samochód, niedaleko mnie.
-Pomóc pani ? -nieco wystraszony mężczyzna, wyskoczył z auta . nie chciałam nawet wiedzieć jak wyglądam, skoro tyle osób się nade mną lituje.
-Poradzę sobie. - odpowiedziałam dobitnie. Pierwszy raz potrafiłam tak twardo zareagować.
Młody chłopak zatrzymał się w połowie drogi, słysząc mój chłodny ton. Ubrany był cały na czarno, a duża torba zwisała z jego ramienia.
-Jednak mam coś dla ciebie ... - mruknął bardziej do siebie niż do mnie. Ze swojego bagażu wyjął bagietkę czosnkową i przybliżył się do mnie. -Proszę. - zachęcał mnie, kiedy patrzyłam na niego ze zdezorientowaniem.
-Dziękuję. - szepnęłam ledwie słyszalnie, odbierając od niego pieczywo. Chłopak uśmiechnął się ciepło i wrzucił kilka listów do skrzynki tajemniczego blondyna, kiedy odszukał je w pojemnej torbie.
-Mogłabyś przypilnować by to dostał ? - spytał, poprawiając swój full cap. Jak dla mnie było za gorąco na takie czapki. -To bardzo ważne dokumenty.
-Jasne. - przytaknęłam, nieznacznie unosząc kąciki ust. Czyżby on właśnie sugerował, że mam tu siedzieć ?
-Dzięki. - rzucił wesoło, raźnym krokiem powracając do samochodu. - I smacznego ! - dodał z uśmiechem, zanim zamknął szybę i odjechał.
Pieczywo w mojej dłoni cudownie pachniało, sprawiając, że mój żołądek skurczył się boleśnie, dając do zrozumienia, że powinnam coś zjeść. Jeszcze raz zeskanowałam je od góry do dołu. A jeśli on coś tam wstrzyknął ? - głupie myśli zaczęły bombardować mój umysł. Zdecydowanie popadam w paranoję.
Karcąc się, wgryzłam się w bagietkę. Po pierwszym kęsie wiedziałam, że będzie wyśmienita. Pierwszy raz miałam okazję spożyć coś, co nie było suchym chlebem, albo okropną pełnoziarnistą bułką. Gdyby nie alkoholizm ojca, pewnie mogłabym pozwolić sobie na takie rarytasy.
Po skończonym posiłku, wrzuciłam woreczek do walizki i otrzepałam pojedyncze okruszki z kurtki. Bez wahania mogłam stwierdzić, że poczułam się lepiej. Nie wiem co zrobiłabym, gdyby nie pojawił się tu ten chłopak.
Dziękując mu za ten wspaniały gest, a jednocześnie karcąc się za zamiar niedotrzymania obietnicy, chwyciłam się mocno mosiężnej balustrady. Dużymi krokami zbliżało się południe, a ja powiedziałam, że stąd pójdę. Przestałam już kwestionować jego zachowanie, ponieważ mieszkając w tak pięknym domu, nie chciałabym, żeby spali pod nim bezdomni.
Do prawej ręki dołożyłam drugą. Małe odłamki czarnej farby przykleiły mi się do dłoni, a pot spływał z czoła. Napinałam wszystkie mięśnie, albo ich brak, aby tylko pozwoliły mi się podnieść. Tak jak i one, noga również nie chciała współpracować; ból był nie do zniesienia.
Usiadłam z powrotem na kocu, głośno oddychając przez niewiarygodny wysiłek, do którego moje ciało nie było przyzwyczajone. Łzy piekły mnie pod powiekami, ale nie mogłam się poddać.
Zbierając w sobie całą moc ze spożytej wcześniej bagietki, ponownie chwyciłam balustradę, ale i tym razem nie przyniosło to pożądanych skutków. Mój tyłek uniósł się zaledwie pięć centymetrów ponad podłoże.
Strużka słonej cieczy, spływała z moich policzków, kiedy padłam zmęczona na koc. Kolejny raz stchórzyłam, pozwoliłam przejąć władzę swojemu losowi. Widocznie nie mi dane było rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu. Wielu ludziom się to udaje, a ja robiąc krok do przodu, zaraz odchodzę dwa w tył. Czy naprawdę nie mam już szansy na szczęście ? Czy to może się już zmienić ?
Zapłakałam głośniej, kiedy moje myśli przybrały niebezpieczny tor. Podciągnęłam jedną nogę do siebie i położyłam na niej podbródek. Skoro miałam umrzeć, przynajmniej zrobię to w całkiem przyzwoitym miejscu.
W tym samym czasie nadjechał czarny, sportowy samochód, którym kierował tajemniczy blondyn. To jest mój ratunek ?
Nie potrafiłam spojrzeć w jego stronę. Zdecydowanie lepiej będzie, jak zostawi mnie w spokoju i zapomni, że jeszcze tu siedzę.
Nie mogłam się tak mazać, dlatego wytarłam ślady płaczu, dłonią. Chwilę potem usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, a następnie kroki. Cień, który spowił moje ciało, upewnił, że przede mną w całej okazałości stanął cudowny mężczyzna.
Zaraz, zaraz, ja się do tego przyznałam ?!
- Chyba jednak będę musiał ci pomóc. - stwierdził wesołym głosem. Kiedy podniosłam głowę zobaczyłam uśmiech, malujący się na jego twarzy oraz czekoladowe oczy, wypalające dziurę w moim ciele.
-Jak ? - prychnęłam. - Nie mogę nawet wstać. Najlepiej będzie, jak mnie zostawisz i po kłopocie. - marudziłam wraz z przypływem odwagi. Byłam typem człowieka, który ciągle użala się nad sobą, ale kiedy postanawia zmienić coś w swoim życiu, nie wszystko idzie po jego myśli, i znów powraca do twardej skorupy, w której się krył.
W odpowiedzi blondyn wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Nie dam rady. - oznajmiłam, kręcąc głową.
-Jesteś silniejsza niż myślisz. - stwierdził z łatwością, schylając się. Jego ręce wylądowały na moich biodrach, przez co drgnęłam niespokojnie. Kiedy jego uścisk był na tyle dobry, podniósł mnie i postawił na jednej nodze, drugą ugięłam, wiedząc, że nie będę w stanie zmusić jej do współpracy. Podczas tego zabiegu, ciągle obserwowałam z jak niewielkim trudem to robi.
-Skąd możesz to wiedzieć ? Nie znasz mnie. - odpowiedziałam. Mężczyzna ponownie posłał mi zniewalający uśmiech i nadstawił ramię, które złapałam, a on objął mnie lekko w talii. Właśnie on nie znał mnie, ja nie znałam jego, a wbrew wszelkim swoim zasadom zmierzałam w stronę luksusowego domu, w którym mieszka. Jednak moja wewnętrzna intuicja podpowiadała mi, że on może być inny. Nie każdy mężczyzna jest takim świrem, jak mój ojciec.
- Nie muszę cie znać, by obserwować.
-Jesteś stalkerem ?! - witamy z powrotem panikaro, ukryta w moim ciele.
-Nie. - prychnął śmiechem, widząc moje przestraszenie. -Nie każda dziewczyna uciekłaby z domu, wiedząc, że musi spać na chodniku.
-Nie uciekłam, tylko wyjechałam. - sprostowałam, kiedy dotarliśmy pod drzwi. Blondyn zanurzył rękę w tylnich kieszeniach spodni, wyjął pęk kluczy i otworzył drzwi.
- Dobrze wiem, że nie jesteś pełnoletnia. - powiedział, wprowadzając mnie do środka. Pomógł mi zdjąć kurtkę, a kiedy umiejscawiał ją na wieszaku, ja weszłam do środka.
Miałam wrażenie, że moja szczęka opada do podłogi. W życiu nie widziałam piękniejszego mieszkania. Jasne kolory tworzyły miłą atmosferę, która tylko zachęca do spędzania czasu w tak stylowym wnętrzu.
Na środku wielkiego pomieszczenia stała kremowa kanapa w kształcie litery Z, na przeciwko której znajdował się murowany kominek, a nad nim plazmowy telewizor. Na północnej ścianie, którą jako jedyną wyróżniał bordowy kolor, wisiał wielki obraz, przedstawiający krajobraz Nowego York'u z lotu ptaka. Przestronny salon od praktycznej kuchni oddzielała tylko mała wyspa, ułożona z białych szafek. Całość była nie tylko cudowna, ale i uzależniająca.
-Wiem, że ci się podobna. - ciepły, miętowy oddech odbił się od mojej szyi. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że kompletnie się wyłączyłam, ignorując obecność mojego „wybawcy”. Chyba mogłam dać mu to miano, skoro postanowił mi pomóc i zabrał do swojego domu. Gdybym była pięknością, w jakiś sposób bym to rozumiała, ale nie jestem i nie będę.
-Jesteś dekoratorem ? - zagadnęłam, przyglądając się swojemu odbiciu w kryształowym lustrze. Po kilku zdaniach, zrozumiałam, jak bardzo brakowało mi takiej rozmowy; miłej i beztroskiej.
Moje pytanie po raz kolejny wywołało u blondyna, dźwięczny śmiech.
-Nie. Pracuję w trochę innej branży. - odpowiedział, znikając za drzwiami,wykonanymi z białego drewna.
-Aha. - ucięłam krótko, chwytając się ściany, która znajdowała się najbliżej. Moje zdrowa noga miała dość forów, której dawałam tej drugiej.
Tym razem mój wzrok powędrował do szklanych drzwi i znajdującym się za nimi ogrodowi. W równym rządku rosły drzewka owocowe, a na drewnianym podeście, zwanym tarasem, znajdowało się kilka leżaków, stół z krzesłami oraz grill, bardzo podobny do kominka będącego w domu. W kącie dostrzegłam również ogródek i małą szopę wykonaną z tego samego materiału co taras.
-Możesz się odświeżyć. - oznajmił blondyn, podając mi bawełniany ręcznik. Ominął mnie, wchodząc do kuchni. - Idź, a ja przygotuje coś to jedzenia. - ponaglił mnie. Wysiliłam si3 na uśmiech i ruszyłam we wskazanym przez niego kierunku. Moja podświadomość, i wielka panikara w jednym, cieszyły się wraz ze mną, że łazienka znajdowała się na dole, przez co uniknęłyśmy wchodzenia po schodach. Nawet bez tego poruszałam się jak pingwin i przez całą drogę zadawało mi się, że słyszę kpiący śmiech mężczyzny, który mnie tu zaprosił.
Łazienka utrzymana była w takim samym nowoczesnym stylu i jasnych kolorach, jak większość domu. Moje uwielbienie otrzymała wielka wanna z hydromasażem, jednakże zdecydowałam się na wzięcie szybkiego prysznica. Nie mogłam nadużywać jego gościnności. Sama podjęłam taką decyzję i muszę odpowiadać za swoje błędy.
Byłam zdziwiona, kiedy na pralce zauważyłam czyste ubrania złożone w idealną kostkę, które z pewnością były moje.
Mimo że znajdowałam się sama w tak dużej łazience, czułam się nieswojo, pozbywając się swoich ubrań. Kiedy zostałam już w samej bieliźnie, wcisnęłam jeden przycisk w szklanej kabinie, a woda zaczęła leciec z charakterystyczną parą. Mimowolnie spojrzałam w dół na swoje kolano. Miałam ochotę płakać, przyglądając się mu. Było okropne spuchnięte, z wielką raną na środku, z której wypływała stróżka zaschniętej krwi, znacząc ślad poprzez łydkę, aż do skarpetek, gdzie wsiąkała w różową bawełnę.
Weszłam do kabiny, kiedy pozbyłam się bielizny, starając się jak najszybciej wyrzucić z głowy widok mojej zranionej nogi. Uczucie gorącej wody na swojej skórze było całkiem przyjemne.
Schyliłam się, skanując dokładnie wielokolorowe płyny. Z całej gamy różnorodności wybrałam truskawkowy, który okazał się również szamponem. Rozprowadziłam emulsję dłonią, wykonując małe okrążenia na swojej śniadej skórze. Zaciągnęłam się owocowym zapachem, który wraz z parą unosił się w pomieszczeniu. Wiele razy w sklepie zastanawiałam si3 nad kupnem takich żeli, ale wtedy musiałabym zrezygnować z trzydniowego obiadu. Były one zbyt drogie.
Kiedy poświęciłam swojemu ciału wystarczającą ilość czasu, przeszłam do mycia włosów. Odprężający masaż głowy z ponownym wykorzystaniem truskawkowej emulsji, pozwolił powrócić mojemu trzeźwemu myśleniu. Zdałam sobie sprawę, że postąpiłam zbyt pochopnie, dając zaprosić się do domu mężczyzny, a do tego biorę prysznic w jego łazience, która stanowi trzy czwarte mieszkania w Polsce. Ale on wydawał się inny ... Jego oczy z wesołymi iskierkami, zauroczyły mnie. Najgorsze było jednak to, że nie bałam się go tak, jak innych osobników płci przeciwnej, których nawet niewinne spojrzenie, doprowadzało mnie do ataku paniki, a jedyną rzeczą jaką chciałam zrobić to uciec z krzykiem i schować się w starej szafie w przedpokoju.
Również zwykłym przyciskiem wyłączyłam wodę i wyszłam z kabiny, stając na białych kafelkach w kształcie kwadratów. Ku mojemu zaskoczeniu nie były chłodne, a wręcz przeciwnie ; biło od nich przyjemne ciepło. Spojrzałam w dół na swoje stopy z zaniedbanymi paznokciami. Powrócił ich naturalny kolor po zetknięciu z podgrzewaną podłogą.
W głębi duszy, zazdrościłam Tajemniczemu Blondynowi już wczoraj, gdy tylko wybrałam jego płot, aby pod nim stać. Miał wszystko; piękny dom z zachwycającym ogrodem, zniewalająco szybkie auto i nowoczesne wyposażenie domu, z czego większości z tych rzeczy nie miałam okazji zobaczyć. Nigdy nie patrzyłam na dobra materialne, ale po tylu latach życia w ubóstwie, chciałam zaznać czegoś innego. Czegoś jak to. To normalne, prawda ?
Nagle poczułam się zbyt roznegliżowana, a niepokój ogarnął moje ciało, gdy stałam tak chwilę zupełnie naga, dokonując skanu majątku Tajemniczego Blondyna. Przecież on mógłby tu wejść w każdej chwili ...
W pośpiechu, co nie było takie łatwe z nawracającym bólem nogi, wytarłam swoje ciało oraz włosy, po czym założyłam bieliznę. Wiedziałam, że nie mogę przyjmować od Tajemniczego prezentów, ale od razu postanowiłam, że oddam mu ją w najbliższym czasie, gdy już wysiądę z rollercoastera, którym jest aktualnie moje życie i stanę na twardym gruncie.
Nie mogłam jednak ukrywać, że ubrania mi się okropnie podobały. Ciemna, gładka bielizna bez zbędnych koronek oraz za duża bluzka klubu piłkarskiego i dołączone do niej damskie szorty, pasowały jak ulał, a jednocześnie chowały moją niską wagę.
Po prysznicu czułam się zdecydowanie lepiej fizycznie, ale nie psychicznie. Za oknem dostrzegłam zbliżający się mrok, a to była pora, której z całego serca nienawidziłam. Pora, w której moje ciało i dusza, były ranione i doszczętnie wbite w ziemię. Pora, która zmienia życie w koszmar.
Jednak przypominając sobie brązowe tęczówki osoby, która teraz przygotowuje kolację, w jakimś stopniu uspokoiłam swoje rozdygotane wnętrze. Przyjazna aura, którą emanował Tajemniczy pozwoliła mi wierzyć, że jest inny i nie będzie próbował mnie skrzywdzić. W pewnie nieodgadniony sposób już teraz zaczęłam mu ufać, przez to co dla mnie zrobił. Większość nadzianych jak on, ludzi z pewnością nie zwróciłaby na mnie uwagi.
Fioletową szczotkę znalazłam w małym kuferku. Dokładnie rozczesałam włosy, mocno zaciskając powieki, kiedy zniszczone końcówki wplątywały się w grzebyk.
Po całym zabiegu odłożyłam wszystko na miejsce, a ubrania wzięłam pod ramię. Nieśmiało wyszłam z łazienki i lekko utykając powędrowałam do kuchni. Czułam się niepewnie przez odsłonięte nogi i widoczną ranę na kolanie.
Docierając na miejsce, stanęłam w progu, podtrzymując ciężar ciała na zdrowej nodze. Przez chwilę mogłam oglądać, jak Tajemniczy pewnie porusza się po kuchni, dopóki nasze spojrzenia się nie spotkały.
-Dziękuję za ... - zaczęłam z formującą się w gardle gulą. Onieśmielał mnie i to jak cholera.
-Spoko. - posłał mi miły uśmiech, urywając kilka listków świeżej bazylii, którą udekorował dwa talerze. Podczas gdy ja stałam niczym słup soli, on postawił je na stole i odsunął krzesło. -Połóż ubrania na podłodze, wrzucę je później do prania, a teraz zapraszam. - wydał polecenia, ruchem ręki pokazując na stół.
Otworzyłam usta, aby zaprotestować, ale ponownie je zamknęłam, czując na sobie jego baczny wzrok. Oh, czy to na pewno bezpieczne ?
Posłusznie ułożyłam kupkę ubrań na drewnianych panelach i zajęłam miejsce na krześle. Moje policzki pokrył szkarłat, kiedy zdałam sobie sprawę, że podczas prania zobaczy moją bieliznę. Dlaczego jestem tak uległa ? Zdecydowanie lepiej będzie, jak sama dokonam tej czynności.
-Chińszczyzna. - oznajmił, widząc, jak odrobinę za długo, przyglądam się daniu, które przede mną postawił, zanim sam zajął miejsce naprzeciwko. Mój brzuch wyraził zadowolenie ponownym burczeniem. To co znajdowało się na talerzu cudowne pachniało. - Nie wiedziałem, czy lubisz. - mówił ostrożne z lekkim powątpiewaniem w głosie.
-Jest okej. - szybko zapewniłam, kończąc jego męki. W odwecie posłał mi mały uśmiech. - Tylko ja nigdy nie jadłam czegoś takiego. - odpowiedziałam, prawie szepcząc. Byłam przygotowana na to, że za chwilę mnie wyśmieje, ale tego nie zrobił.
-W takim razie, spróbuj.
Byłam zaskoczona jego słowami i jednocześnie wdzięczna. Moje serce pękłoby gdyby mnie ośmieszył.
Chwyciłam srebrny widelec, zachęcona jego sugestywnym tonem. Kiedy pierwszy kęs ryżu z ostrym sosem trafił do mojej jamy ustnej, jęknęłam z uznaniem. Na ustach blondyna spod swoich rzęs spostrzegłam szeroki uśmiech i jak na zawołanie oblałam się rumieńcem.
Przez resztę kolacji powstrzymywałam się, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku, co było okropnie trudne, kiedy posiłek przed tobą jest tak wyśmienity. W zaskakującym tempie skończyłam swoją porcję i wytarłam kąciki swoich ust jasną chusteczką, którą zmięłam w dłoniach. Widząc jak Tajemniczy zjadł o wiele mniej niż ja, poczułam się ogromnie zawstydzona. Podczas, gdy ja nerwowo kręciłam się na krześle, starając się skupić wzrok gdziekolwiek, a moje myśli bombardowały miliony określeń, jakimi mógłby mnie nazwać po takiej wpadce, on spokojnie opróżnił swój talerz i wziął kilka łyków wody z przeźroczystej szklanki.
-Em ... Ja będę się już zbierać. - oznajmiłam, spoglądając na zegar, który wskazywał już 17.30. Jeżeli się nie pośpieszę, ponownie czeka mnie nocleg na ulicy.
-O ile pozwolę ci wyjść. - powiedział pewny siebie. Jego twarz nie ukazywała żadnych emocji, kiedy zabierał mój talerz, a następnie włożył brudne naczynia do zmywarki.
-Dlaczego chcesz mi pomagać ? - to pytanie nurtowało mnie odkąd tylko pierwszy raz się do mnie odezwał.
-Nie wiem, jak wielkiej skali była ta kłótnia z rodzicami, ale nie mogę patrzeć, jak śpisz na chodniku z tą nogą. - odpowiedział, prostując się. Wytarł dłonie w ścierkę i oparł się o blat, wypalając dziurę w moim ciele. - Sądzę, że musisz sobie to wszystko przemyśleć i za góra tydzień będziesz pukać do ich drzwi i prosić, by cię znów przyjęli.
- A wiesz to bo ... ?
-Bo mam siostrę w twoim wieku.
Nie wiem co bardziej mnie zaskoczyło. To, że ot tak proponował mi mieszkanie u siebie w domu, czy teoria, którą mi przedstawił.
-Ładna jest ?
-Co to ma do rzeczy ? -zmarszczył brwi w niezrozumieniu.
-Ją przyjmujesz, bo jest twoją rodziną, kochasz ją, a mi proponujesz to z litości.
-Dlaczego tak myślisz ?
-Popatrz na mnie. -wywróciłam oczami. Ja nie miałam jednego czy dwóch kompleksów, jak moje rówieśniczki, a wręcz przeciwnie; cała byłam jednym, wielkim kompleksem.
-Patrzę. -odparł.
-I widzisz, że wyglądam ...
-Normalnie jak na swój wiek. - przerwał mi. Moje usta otworzyły się, tworząc charakterystyczną literkę „o”. -Ale dalej nie rozumiem o co ci chodzi.
-Nie ważne.- ucięłam krótko, wzdychając. - Tak czy inaczej nie mogę tu zostań.
-Przestań ! - podniósł głos, uderzając pięścią w blat. Podskoczyłam na krześle, kiedy obudziła się we mnie moja panikara. Krew odpłynęła mi z twarzy. - Okej ! Idź, ale najpierw powiedz, gdzie będziesz spać ? Kolejny raz na chodniku ? Naprawdę jesteś aż tak bezmyślna, by ryzykować utratą życia albo gwałtem ? Może inni mówią, że nie mam serca, ale nie pozwolę ci stąd wyjść, ot tak
Wystarczyło kilka prostych zdań, aby całkowicie mnie dobić i wgnieść w podłogę. Mimo wszystko Tajemniczy miał racje. Nie znałam tu nikogo, pieniędzy też nie miałam za wiele, a noga nadal bolała; nawet bardziej niż kilka godzin wcześniej.
-D-dobrze. - wyjąkałam, wbijając wzrok w swoje nagie stopy, które zdawały się być teraz bardzo interesujące.
-Ej, nie zrobiłem tego, by cię przestraszyć. - podszedł do mnie i kucnął naprzeciwko, na co znów się wzdrygnęłam. Na potwierdzenie kiwnęłam tylko głową, nadal na niego nie patrząc. -Ale wolę żebyś mówiła. - powiedział żartobliwie, rozluźniając nieco atmosferę.
Ponowie kiwnęłam głową, zagryzając wargę, ale byłam doskonale świadoma swoich ruchów. Udało mi się również zauważyć, jak Tajemniczy marszczy brwi, choć na jego pełnych ustach widnieje szeroki uśmiech. Byłam mu wdzięczna za to, że nie próbował mnie dotykać.
-Dogadamy się. - zapewnił, kiedy zdecydowałam się nieśmiało podnieść wzrok. - W końcu mam siostrę. - tym razem oboje cicho zachichotaliśmy.
-Musi być fajna. - stwierdziłam, bawiąc się palcami.
-Nie zawsze. - odpowiedział, podnosząc się. - Przyniosę opatrunek. Znów zaczynasz krwawić.
Nim zdążyłam obejrzeć, już go nie było. Zniknął za drewnianymi drzwiami, których wnętrza jeszcze nie poznałam. Wyprostowałam swoją nogę i wtedy ujrzałam niewielkie pęknięcie na strupie.
Jęknęłam przeciągle, zaciskając dłonie w pięści. Wybaczyłam rowerzyście jego nieuwagę, ale za każdym razem gdy widzę kolano, mam ochotę cofnąć się w czasie i udusić go gołymi rękami. Gdyby nie ten felernych wypadek prawdopodobnie teraz nie kopałabym pod sobą dołków, a znalezienie lokum okazałoby się o wiele łatwiejsze. Aktualnie byłam zdana na łaskę osoby, którą poznałam zaledwie kilka godzin temu i zupełnie nie wiedząc, czego mam się spodziewać.
Po kilku minutach Tajemniczy ponownie pojawił się w kuchni. Na stole rozłożył opatrunki, małe buteleczki i kilka maści.
-Pozwolisz mi ? - spytał ostrożnie, klękając obok mojej nogi. Mała stróżka krwi odnalazła już drogę na drogie panele.
-T-tak. - szepnęłam, zamykając oczy. Postanowiłam potraktować to jako pewnego rodzaju wyzwanie. Jeśli dam rade przetrwać bandażowanie to będzie równoznaczne z nowo otwartym rozdziałem w życiu.
Niewiele czułam podczas tego zabiegu, a zdecydowanie rzadko jego dłonie. Kilka razy musnął palcami moją skórę, którą od razu pokrywały ciarki. Mimo wszystko zniosłam to dostatecznie, choć serce chciało mi niemalże wyskoczyć z piersi. Jednak cudzy dotyk nadal kojarzył mi się z tym co najgorsze. -Gotowe. -oznajmił, a ja otworzyłam oczy. Krew zniknęła z mojej łydki oraz podłogi, a kolano dokładnie owinięte bandażem.
Wydałam z siebie westchnienie ulgi, które wypełniło pustą przestrzeń salonu połączonego z kuchnią.
-Dlaczego płakałaś ? -pytanie Tajemniczego pozwoliło mi zlokalizować samotną łzę na moim policzku, którą szybko starłam.
-To zbyt osobiste.
-Nie naciskam. Powiesz mi kiedy będziesz gotowa ... Albo wcale. - szybko dodał, widząc moją zmieszaną minę. Nikomu nie opowiadałam tego, co działo się w moim życiu i nie sadzę, by to zmieniło się w najbliższym czasie.
-Chciałabyś odpocząć ? - zapytał zmieniając temat. Wszystko co znajdowało się na stole, Tajemniczy umieścił w wiklinowym pudełku.
-T-Tak. - przyznałam, roztrzęsionym głosem. Musiałam ochłonąć i pomyśleć, czy to będzie dobre dla mojego zdrowia psychicznego, by tu zostać.
Jednak gdyby nie pomoc Tajemniczego i jego umięśnionego ramienia, nie dotarłabym do pokoju, który od razu przypadł mi do gustu. Był skromnie urządzony o jasnym kolorze ścian, a bordowe dodatki w postaci obrazów, zasłon i wazonów, dodawały mu charakteru.
-W razie czego jestem w sypialni obok. - oznajmił, stojąc w progu, kiedy ja niezgrabnie siadałam na miękkie łóżko, które mogłoby pomieścić co najmniej cztery osoby.

-Okej. -posłałam mu miły uśmiech.
-Jestem Marco. - oznajmił. Ładnie ...
-Liliana.
-Um ... Możesz powtórzyć. -podrapał się nerwowo po karku.
-Po prostu Lily.
-Więc dobranoc, Lily. - pożyczył.
-Branoc. - wyszeptałam, zanim wtuliłam się w pachnącą różami poduszkę.

***
-Proszę, nie rób tego. - kwiliłam z rozpaczą, miotając się na całej długości mojego łóżka, które za każdym ruchem skrzypiało. Miałam dość małe pole do manewru, ponieważ wielka dłoń przetrzymywała mnie za biodra, a druga ściskała szyję, po której płynęły gorące ścieżki łez.
-Zamknij się ! - uścisk w szyi zmniejszył się, ustępując uderzeniu w policzek. Skóra zaczęła mnie piec, a głowa mimowolnie przechyliła się w prawą stronę, przez dużą siłę nacisku.
Na lewej piersi poczułam muśnięcie, a następnie mocne pociągnięcie za sutek. Krzyknęłam głośno z bólu, a chwilę potem zostałam uderzona w pośladek. Ani na chwilę nie otwierałam oczy, by nie oglądać swojego oprawcę. -Jesteś dziwką i będę robił z tobą co zechcę. - alkoholowy oddech odbił się od mojej twarzy. Po tych słowach jak na zawołanie rozległ się śmiech należący do mojego ojca, który stał w drzwiach i przyglądał się mojemu „pierwszemu razu z klientem”.
Wciągnęłam głośno powietrze, próbując złapać normalny oddech w spazmach płaczu, kiedy twardy członek otarł się o moje wejście.
-Nie ! - zbierając w sobie wszystkie siły, próbowałam wyszarpać ręce z liny, którą były związane i ranione.
-Lily ... - obraz zadowolonego mężczyzny, wywoływał u mnie wymioty.
-Zostaw mnie !
-Cholera, obudź się !
-NIE DOTYKAJ MNIE !!!
-OBUDŹ SIĘ !

Natychmiast otworzyłam szeroko oczy. Moja klatka unosiła się w chaotycznym tempie. Nerwowo mrugałam powiekami, kiedy ostatnie łzy spłynęły na moje policzki, mieszając się z potem.
-To tylko zły sen. - usłyszałam cichy głos, a następnie napotkałam zmartwioną twarz Tajemniczego z wyraźną zmarszczką. Przełknęłam głośno ślinę, przyswajając to co mi powiedział. Nigdy przedtem nie miałam koszmarów, a ten poważnie zniszczył moje poczucie bezpieczeństwa, nawet jeśli wiedziałam, że blondyn obok mnie nie zrobi mi krzywdy. A może to był on ... ?
Ponowie zaczęłam szlochać, a moje ciało pokryły dreszcze. W głowie mi się kręciło i nie miałam siły, by się odsunąć. Napad paniki zawładnął moją psychiką. Nie do końca pamiętałam twarz, ale mój „senny oprawca” miał kruczo czarne włosy i był odrobinę starszy niż Marco.
-Kuźwa. - przeklną, nerwowo przeczesując włosy. Podczas gdy ja walczyłam o to by nie zemdleć, on wybiegł na korytarz, a po kilku minutach wrócił z jakimś ręcznikiem. Położył mi go na gorącym czole. Zimno woda, wsiąknięta w materiał, pozwoliła mi opanować łzy i płytki oddech.
-Już dobrze. - zapewnił, wymuszając uśmiech. Poklepał lekko moją dłoń, która leżała wzdłuż mojego ciała. Samotna łza wydostała się spod mojej powieki, przypominając mi o dotyku ze snu. -Nie skrzywdzę cię. - zapewnił, a w jego głosie wykryłam jakiś rodzaj zmartwienia. Kiwnęłam tylko głową i zamknęłam oczy, pozwalając by całe napięcie odeszło w niepamięć.
-Masz gorączkę. Pójdę po leki. - oznajmił, lecz w porę złapałam go za nadgarstek. Co prawda w pokoju paliła się mała lampka, ale to nie sprawiało, że czułam się mniej zagrożona.
-Z-Zostań. - wymamrotałam.
-Dobrze. -zgodził się, przeskakując na drugą stronę łóżka, uważając na moje ciało. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mimo stanu spoczynku, noga nadal mnie boli, lecz starałam się to zignorować, po okropnym koszmarze.
-Śpij dobrze, Lily. -wyszeptał, układając się na materacu w dobrej odległości ode mnie, dając mi pełne poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Gdy leżał obok mnie, wiedziałam że nic mi się nie stanie, dlatego wtuliłam swoje rozgrzane czoło w poduszkę, odkładając na bok ocieplony ręcznik i zamknęłam oczy.

***
Okropne gorąco spowodowane podwyższoną temperaturą mojego ciała oraz ciepłem promyków słońca, wpadających do pokoju, skutecznie uniemożliwiły mi dalsze spanie. Przekręciłam si3 na drugi bok, gdzie światło słonecznie nie otulało mojej twarz i powolnie otworzyłam oczy.
-Dzień Dobry. -przywitał mnie wesoły głos Tajemniczego, który leżał kilkanaście centymetrów dalej, podpierając swoją głowę na zgiętej w łokciu, ręce. Odwzajemniłam jego uśmiech i przetarłam dłońmi oczy, aby odgonić resztki snu. Teraz byłam zdecydowanie bardziej spokojniejsza.
-Cześć. - wyszeptałam nieśmiało, nie fatygując się, by odgarnąć kosmyki włosów z twarzy, które aktualnie zakrywały moje rumieńce. Nadal nie wiedziałam, jak mam zachowywać się w jego obecności; szczególnie po tym nocnym incydencie. Jeszcze nie zdarzyło mi się mieć tak intensywnego napadu paniki.
-Jak się czujesz ? -zapytał. Zaskoczeniem dla mnie było, że leżał tu całkowicie ubrany w szare dresy i białą koszulkę z krótkim rękawem, która nie tylko opinała idealnie jego mięśnie, a dodatkowo pokazywała tatuaże. Nigdy nie byłam fanką takich zdobień ciała, ale te wydawały się być bardzo interesujące.
-Słabo. -odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Byłam wyczerpana psychicznie jak i fizycznie.
-Jesteś chora. - oznajmił. - Skutki spania na chodniku. Naprawdę mogłaś zapukać i zapytać się ...
-To nie było potrzebne. - przerwałam mu, a zaraz poczułam się głupio. Nie powinnam mu tak niegrzecznie wcinać w zdanie.
-Okej. - uniósł ręce do góry w geście obrony, siadając po turecku.
-Dlaczego jesteś ubrany ? - spytałam, uprzedzając moment, w którym zapadłaby niezręczna cisza.
-Robiłem zakupy na śniadanie.
-Aha. -westchnęłam.
-a teraz przyszedłem cię na nie znieść, ponieważ podejrzewam, że nie dasz rady sama udać się na dół.
Zagryzłam wargę, zastanawiając si3, czy jego propozycja jest naprawdę dobrym pomysłem. Nie chciałam znów płakać, przez co wziąłby mnie za wariatkę. Jednak miał racje. Noga nadal bolała, a kiedy odrzuciłam na bok kołdrę, dostrzegłam, że spuchła od wczoraj.
-Mam wziąć to za tak ? -spytał dla pewności. Pokiwałam głową i spuściła, wzrok na swoje palce. Blondyn umieścił jedną dłoń na moich plecach a drugą pod kolanami i bez wysiłku dźwignął mnie, opuszczając sypialnię.
-Nie jestem zbyt ciężka ? - spytałam, obserwując jego profil.
-Moim zdaniem powinnaś przytyć. -uśmiechnął się.
Na stole znajdowało się wiele pyszności, a ja już wiedziałam, że czeka mnie wspaniała uczta, tak jak wczoraj. Mój brzuch również był w optymistycznym nastroju, kiedy zostałam usadzana na krześle. Jeżeli miałam być szczera to czułam się jak dziecko, kiedy obchodził się ze mną jak z kawałkiem szkła, którym mimo wszystko byłam. Wystarczył jeden nieodpowiedzialny ruch, aby mnie zniszczyć. Tylko Julia oraz Radek znali na pamięć instrukcję, według której istniałam. I mama.
-Smacznego. - pożyczył siadając naprzeciwko. Z koszyczka wyjęłam kromkę razowego chleba i posmarowałam go dżemem dyniowym z dużą ilością aromatu pomarańczowego. Następnie spróbowałam jeszcze gorącej jajecznicy i 3 rodzaje serów.
Kiedy miałam ochotę sięgnąć po banana, zakręciło mi się w głowie i wróciłam na poprzednie miejsce.
-Co się dzieje, Lily ? - Marco pojawił si3 obok mnie z prędkością światła. Było mi okropnie niedobrze, dlatego widziałam jego twarz jak przez mgłę.
-Źle się czuje. - ledwie poruszałam wargami.
-Oddychaj. - polecił, przytrzymując moje ramię, kiedy niebezpiecznie przechylałam się w jedną stronę co mogło poskutkować upadkiem na podłogę. -Zaraz umówię nas do lekarza.


-----------------------------------------------------
Pamiętacie o informacji <klik> ??? 
Decyzja jest w połowie przeze mnie podjęta !! 

2 komentarze:

  1. Kochana proszę Cię dokoncz te opowiadanie Ty a nie ktoś inny bo masz dar pisania. Twojego bloga czytam od początku i niewyobrażam sobie że już by miało go niebyć. Co do rozdziału to jest fenomenalny Marco okazał sie pomocny, ciekawe jak Caro zareaguje na Lily. Czyżby weźmie Lily za koleżankę Marco czy jego nową"przygodę". Mam nadzieję, że Lily nic sie nie stanie a Marco jej niezostawi w potrzebie. No to co czekam z niecierpliwoscia na nastepny. Przepraszam, że wcześnij nie komentowałam ale ja zazwyczaj czytam blogi wieczorem i noca w weekendy no i nie mam juz siły. Do następnego;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham tego bloga od początku. Błagam nie usuwaj go bo jest totalnie fenomenalny. Bardzo mi się podoba relacja między Lily, a Marco. Liczę, że będziesz kontynuować bloga, lub szybko znajdziesz kogoś do pisania tego arcydzieła. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń